czwartek, 29 sierpnia 2013

Informacje

Muszę ogłosić, iż poszukujemy sojuszów. Każda wataha może zostać przyjacielem Crystal Falls. Wystarszy, że napiszesz mi wiadomość (...Shivalla... = Howrse, Shivalla = Doggi-Game) o treści:
Link do twojego bloga.
Witam! Chciałbym/chciałabym aby moja wataha/stado miała sojusz z Crystal Falls.

***   ***   ***   ***   ***   ***

Postanowiłam, iż jeżeli wataha znów wróci do normy, pojawi się całkiem dobry konkurs. A najważniejsze, że jedyne, co będziecie musieli zrobić, to czekać!

***   ***   ***   ***   ***   ***

Każdy gracz Howrse może dołączyć do naszej watahy. Nie pytaj się, po prostu wyślij formularz!

*** *** *** *** *** *** *** ***

Zapraszamy do wklejania bannerów na swoje prezentacje i reklamowanie watahy gdzie się da. Pomożesz w tedy zarówno Crystal Falls jak i samej założycielce.
Przypomnij zapomnianą historię kilku wilków..

***   ***   ***   ***   ***  ***   ***

To koniec informacji oraz aktualności. Będę wstawiała takie posty co miesiąc.


 

środa, 28 sierpnia 2013

Od Sayenny - CD historii Oni

Oprowadziłam waderę po terenach. Po jakimś czasie poprosiła mnie, abym opowiedziała jej trochę o tych terenach. Zaczęłam mówić, o różnorakich smokach, wilkach, jaszczurkach i co jeszcze tutaj mogło być. Następnie pokazałam jej kilka wilków, które dobrze byłoby poznać. Ostatnią 'atrakcją' była kąpiel nad wodospadem. Po pływaniu pokazałam jej nową jaskinię, w której miała zamieszkać. Gdy mieliśmy już wracać, napotkaliśmy Jasper'a. Chyba mnie szukał..
- Hej Say, gdzie byłaś? - pytał.
- Oprowadzałam nową waderę po terenach. A ty?
- Nic.. Chodziłem po watasze. A! WŁAŚNIE! Mam przekazać Ci tą sakiewkę. Nie mam pojęcia co się w niej znajduje.
Wilk podarował mi sakiewkę i energicznie odbiegł w stronę jeziora. Zaprowadziłam waderę. Otworzyłam 'prezent', aby zapoznać jej zawartość. Był tam list. Pisało w nim, abym pewnej nocy poszła nad magiczną rzekę, a obok niego mały kamień. Obejrzałam się wokoło, lecz niczego tam nie było..

CDN.

Od Sayenny - CD historii Dean'a

Dean wszedł do jaskini. Spojrzałam się na niego. Zauważyłam, iż basior ciągnie za sobą kawałek skóry oraz mięso. Usiadł obok mnie, i ułożył zdobycz przede mną. Jego oczy patrzył się w moje, mówiąc 'smacznego'. Ja jednak nie miałam ochoty na jedzenie. Odwróciłam się w drugą stronę, i próbowałam zasnąć. Wilk okrył mnie kocem z niedźwiedziej skóry i siadł bliżej. Nie mogłam zasnąć. Zarówno, gdy zamykałam, jak i otwierałam oczy, widziałam czarną postać. Zaczęłam lekko płakać, wręcz niewyczuwalnie. W końcu udało mi się zasnąć, aczkolwiek nie na długo. Obudziłam się po trzech godzinach. Odwróciłam swe działo w stronę Dean'a. Ten wstał, i podszedł do mnie. Coś mnie zabolało. Skręciłam się z bólu, i jęknęłam.
- Say? Say, co Ci jest? - spytał.
- Nic. Nie ważne.. Idź poszukaj Sam'a..
- Siedzi za mną - wskazał na wilka, przesuwając się lekko - przyszedł kilka minut temu.
- Chcę wyjść. Wyjść z jaskini.. - mruknęłam.
(Dean, a może Sam? (; )

Od Dean'a - CD historii Sayenny

Nie wiem dlaczego Say tak bardzo nie chciała przypomnieć sobie napastnika, jednak nie to teraz było ważne. Podbiegłem do przestraszonej wadery, usiadłem obok i mocno oraz czule ją objąłem.
- Nie bój się. - szepnąłem jej do ucha.
- Ja już tego nie zniosę. - odparła, jej głos drżał.
- Nic Ci się nie stanie, nie gdy ja tu jestem...
- Nie, gdy my tu jesteśmy. - dodał Jasper, a zaraz po nim Lea.
- Chłopcy, chodźmy. Sayenna musi odpocząć. - oznajmiła nam uzdrowicielka.
- Wcale, wcale nie. Możecie zostać. - zaprotestowała alfa.
- Sayenno jestem pewien, że sen dobrze Ci zrobi. Jeżeli boisz się tego wilka to niepotrzebnie, będziemy stać na straży. - próbowałem ją pocieszyć.
- Właśnie. A teraz chodźmy. - powiedział Jasper i w trójkę wyszliśmy. Przed jaskinią uzgodniliśmy, że najpierw na czatach będzie on, a po 3h ja.

Postanowiłem trochę urozmaicić samicy alfa życie więc ruszyłem na polowanie. Chciałem upolować niedźwiedzia lecz nie dla mięsa, a dla ciepłego i miękkiego futra.
Będąc w lesie zacząłem polowanie. Niedźwiedzie o tej porze roku nie są zbyt aktywne, bo dopiero co budzą się z zimowego snu. Jednak ja jakimś cudem natrafiłem na okazałą samicę niedźwiedzia brunatnego. Zmierzała akurat w kierunku łąki, bez tych drzew o wiele łatwiej będzie ją zabić. Zacząłem tropić samicę, aż do momentu, gdy znaleźliśmy się na otwartej przestrzeni. Tam przykucnąłem w wysokiej trawie, naprężyłem wszystkie mięśnie, a gdy niedźwiedzica była tuż obok ruszyłem długim susem i zaatakowałem ją. Zdezorientowany zwierz zaczął wierzgać więc musiałem szybko go uśmiercić. Wymierzyłem jeden mocny cios prosto w kark. Samica padła martwa, a ja zacząłem zrywać jej skórę z futrem. W międzyczasie przyszedł Sam, który mi pomógł. Razem zerwaliśmy futro, oderwaliśmy dość spory kawał mięsa i ruszyliśmy nad wodospad. Tam wszystko dokładnie obmyłem z krwi, a następnie (dzięki Samuel'owi) wysuszyłem i (mięso) podpiekłem.
- Dzięki młody. - rzekłem do brata i pobiegłem do Sayenny.

Tak się złożyło, że cała "akcja" trwała mniej-więcej 3h. Jasper powiedział, że nic takiego się nie stało i odszedł. Ja wtedy wszedłem do jaskini.

<Sayenno?>

wtorek, 27 sierpnia 2013

Bardzo ważna wiadomość!

Jak pewnie wiecie, do watah dołącza się po to, by pisać opowiadania. Wy tego jednak nie robicie. Dla tego prawdopodobnie usunę watahę.


//Zasmucona Sayenna

Od Sayenny - CD historii Dean'a

Lea zaprosiła wilki na zewnątrz, by porozmawiać. Ja siedziałam sama, w środku, zastanawiając się, co mogło tak an prawdę się wydarzyć. Miałam kilka wersji - zostałam otruta, okaleczona.. Nie mam zielonego pojęcia, co tak na prawdę się stało. Pamiętam tylko oczy.. Oczy, które wbijały się w moje ciało. W tedy pojawił się przede mną. Zaczął się śmiać.. Krzyczałam. Do jaskini wbiegli Lea, Dean i Jasper.
- Co się dzieje!? - krzyczał Dean.
- On tu był! - mówiłam, wstając i idąc do tyłu.
Mocno uderzyłam o ściany groty.
- Kto?! Kto tu był? - pytał, podchodząc do mnie.
- On! Ten, który mnie w tedy zaatakował!
- Czyli kto? - nie przestawał zasypywać mnie pytaniami.
Zaniemówiłam. Nie chciałam nikomu powiedzieć. Bałam się. Wilk zauważył, że nie chcę sobie tego przypominać. Siadł obok mnie, i mnie mocno przytulił. Poczułam ciepło i miłość. Po raz pierwszy..

(Dean?)

Od Dean'a - CD historii Sayenny

Muszę przyznać, że praktycznie nigdy nie panikowałem jednak, gdy Sayenna omal nie zemdlała... przeszedł mnie dreszcz. Nie wiedziałem co się z nią dzieje więc wziąłem ją na grzbiet i pobiegłem do jej jaskini.
Tam ułożyłem ją na połówce mchu, a drugą połową ją przykryłem.
- Poczekaj tu - powiedziałem wychodząc po jedną z uzdrowicielek.
- Zostań.. Nie chcę znów zostać sama...
- Wyjdę tylko po uzdrowicielkę. - odparłem schylając łeb.
- Dean, proszę... Nie potrzebuję uzdrowicielki. Chcę żebyś tutaj został. - oznajmiła podciągając "koc" pod nos.
- Ech... No dobrze. Ale jeżeli twój stan się pogorszy w trybie natychmiastowym pobiegnę po Lee.
- Zgoda. - tak więc żeby nie denerwować Say zostałem z nią.
Usiadłem obok niej podpierając się plecami o ścianę oraz trzymając ją za łapę. Raz na jakiś czas czułem, że drżała, ale ona mówiła, że to nic takiego. W końcu jej drgawki się nasiliły.
- Say idę. - powiedziałem wstając.
- Dean... To nic. - wydusiła ledwo wadera, wtedy obok jaskini przeszedł Jasper.
- Jasper chodź tu! - krzyknąłem.
- Co jest? - zapytał stojąc już obok.
- Pilnuj jej ja lecę po Lee*.  - szepnąłem i pobiegłem po uzdrowicielkę.

Gdy Lea weszła do jaskini Sayenny wiedziałem, że z alfą nie jest dobrze. Wzrok medyczki nie mówił zbyt wiele, za to ona sama powiedziała tylko:
- Wyjdźcie. - razem z basiorem wyszliśmy i posłusznie czekaliśmy na diagnozę.

~kilka godzin później~

Lea w końcu nas zawołała. Podczas tego, gdy badała Sayenne słyszałem jej ciche krzyki (że krzyki Say). Jasper pierwszy wszedł do środka, ja przerażony jak nigdy niepewnie za nim.
- Co z nią? - zapytałem.

<Say, Jasper, Lea?>


*Nie widziałem jak odmienić imię Lea więc przepraszam jeżeli błędnie to napisałem ;d

Od Sayenny - CD historii Jasper'a

Przytaknęłam wilkowi i ruszyłam w stronę łąki. W mojej głowie roiły się pomysły. Kim mógłby być tajemniczy basior? Idąc, potknęłam się o kamień. Zaczął się lekko świecić. Podniosłam go, i schowałam do małej sakiewki, którą zawsze ze sobą noszę. Po drodze spotkałam Dean'a. Był zmęczony, powolnie szedł po dróżce.
- Dean.. Szukałam Cię.. - powiedziałam zmęczona.
- Co taka zmęczona? - spytał.
- Nic.. Zaatakował mnie jakiś wilk.. Nie ważne.
Dean spojrzał się na mnie z góry. Schyliłam się, gdyż znów rozbolał mnie brzuch. Wilk złapał mnie na grzbiet i pobiegł w stronę jaskini.
- Poczekaj tu - rzekł, wychodząc.
- Zostań.. Nie chcę znów zostać sama...
(Dean? ;-;)

Nirvana odchodzi!

Nirvana, przywódczyni polowań
Powód: Nie pisanie opowiadań.

Od Jasper'a - CD historii Sayenny

- Ej , Say wszystko gra ? - zapytałem pomagając waderze wstać
- Tak , tak ... - odparła i po chwili dodała - Słuchaj , gdy tu szedłeś nie zauważyłeś jakiegoś obcego wilka ?
- Nie , raczej nie , a co ?
- Tak pytam - uśmiechnęła się - A tak właściwie widziałeś Dean'a ?
- Hm ... Jakby się nad tym zastanowić widziałem go gdzieś na łące ...

 <Say ? >

Od Elyon - CD historii Sam'a

Sparaliżowało mnie,tak,że nie mogłam się ruszyć. Sam wyszedł z naszej kryjówki ale ja byłam raczej przerażona i nie ruszyłam się. Wszyscy wpatrywali się w miejsce,gdzie się ukrywałam.
-Yy,Stark?-zaczął niezręcznie Sam. Brat spojrzał na niego lekko zdziwiony.
-Tak?
-Tam jest twoja siostra...-bąknął. Stark natychmiast podszedł do mnie.-Nie musisz się bać,chodź.
Niepewnie wstałam ale natychmiast skryłam się za bratem. Za bardzo się bałam innych.
-Sam najwyraźniej już poznał moją siostrę,ale wy raczej nie. To Elyon-wskazał na mnie a ja się bardziej skuliłam. Ktoś podszedł do mnie bliżej na co ja wskoczyłam na plecy swojego brata. Tym kimś okazał się starszy brat mojego nowego kolegi.
-Czemu ona tak się nas boi?-spytał szeptem.
Stark opowiedział naszą historię. Nie ominął też epizodu,kiedy niemal pożegnałam się ze światem...

~Wspomnienie~

Uciekałam szukając brata. Jeszcze chwila i mnie dopadną! Wzleciałam w powietrze ale ktoś mnie złapał i przygniótł do ziemi pokazując zbroczone krwią kły. Zaczęłam piszczeć ze strachu ale nagle pojawił się mój brat i zagryzł mojego niedoszłego zabójcę...
Po chwili już leciałam na jego barkach uciekając z watahy...

~Koniec wspomnienia~

Patrzyli na nas wstrząśnięci. Bałam się zejść z brata gdyby nie głos kogoś.
-Nie musisz się nas bać,nie skrzywdzimy cię...
Niepewnie spojrzałam na brata. Ten lekko pokiwał głową i ściągnął mnie z siebie. W dalszym ciągu ich się bałam...

<Sam?>

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Od Sam'a - CD historii Elyon

- Tak mam brata. - odparłem. - Nazywa się Dean.
- Fajnie... Pokażesz mi go kiedyś?
- Jasne. - uśmiechnąłem się wkładając wianek na jej głowę. - Tobie bardziej pasuje, a teraz chodź.
- Gdzie? - zapytała zdezorientowana.
- Chciałaś zobaczyć mojego brata to choć.
- A-ale, że teraz?
- Nie, jutro. - odparłem wstając. - Biegnij za mną. - rzuciłem i pobiegłem nad wodospad, dzisiaj tam miał odbyć się trening wojowników.

~nad wodospadem~

Byliśmy blisko wodospadu. Słyszałem odgłosy walki, lekko nas to przeraziło, bo brzmiało na serio tak jakby odbywała się tam ostra walka. Wskoczyłem z Elyon w krzaki, a następnie wychyliliśmy łebki przez jego liście. Widzieliśmy wszystko. Nirvana i Dean siedzieli pod ścianą i obserwowali walkę pomiędzy Jasperem, a Starkiem - bratem mojej nowej znajomej.
- Stark. - pisnęła Elyon, gdy Jasper powalił go na ziemię.
- Nie bój się. To tylko trening. - szepnąłem jej na ucho, wtedy Stark zrzucił z siebie Jaspera i wrzucił go do wody.
- Nieźle Stark. - mruknął Dean.
- To mój brat. - pokazałem jej palcem, a wtedy on spojrzał w naszym kierunku.
- Wyłaźcie z krzaków. - powiedział.

<Elyon?>

Konkurs zakończony!

Postanowiłam w końcu zakończyć konkurs, który dłużył się przez moją nieobecność. No więc..

wygrywa Dean!

Kontrola! :D

No więc, udało mi się zapanować nad bloggerem, i.. Powróciłam! Wszystkie opowiadania itp. możecie przesyłać mi, o ile macie zamiar to robić..

//Sayenna

Od Elyon - CD historii Sam'a

Właśnie kończyłam pierwszy wianek,kiedy ktoś poklepał mnie po ramieniu. Prawie podskoczyłam ze strachu ale okazało się,że to inny szczeniak. Po przedstawieniu sobie nawzajem już wiedziałam jak ma na imię. Kiedy zapytał się,czy mogłabym nauczyć go robić wianki,zastanawiałam się czy on mówi to na poważnie. Prawdą jest,że tylko mój brat do tej pory zgodził się na taką naukę ale to pewnie z nudów.
-Jasne-powiedziałam cicho i wzięłam swój niedokończony wianek i podałam nowemu znajomemu kilka długich kwiatów. Po kilku minutach z moją pomocą trzymał swój wianek.
-O,udało się-zauważył obserwując swoje dzieło.
-Aha. Nawet Starkowi zajęło więcej czasu na zrobienie poprawnie wianka-uśmiechnęłam się.
-Kto to Stark?-spytał się Sam.
Jakby na zawołanie,pojawił się mój brat. Na widok zabawy z innym szczeniakiem uśmiechnął się i poleciał dalej.
-To właśnie on,mój starszy brat-westchnęłam z uśmiechem,poprawiając nieco wianek.-A ty? Masz jakieś rodzeństwo Sam?

<Sam?;D>

Problem!

Samica alfa Sayenna ma mały problem! Coś tam (nie wiem dokładnie) stało jej się z komputerem i nie ma dostępu do bloga. Wszystkie opowiadania i formularze przesyłajcie na razie mi (Sisi_02).

//Dean/Sam

środa, 21 sierpnia 2013

Od Sam'a

Z dnia na dzień robi mi się coraz nudniej. W watasze jest mało wilków z którymi mogę się pobawić. Dorośli ciągle mnie spławiają, a jedyny szczeniak (Hertoza) cały czas czyta książkę w jaskini. Dzisiaj Sayenna wyjątkowo pozwoliła mi iść z sobą na obchód watahy.
- I jak Ci się podoba w watasze. - zapytała wadera przerywając ciszę.
- Wataha, tereny, członkowie; ogólnie wszystko super, tylko jest mi nudno. Nie mam się z kim bawić.
- Ach... Chodzi Ci, że jest mało szczeniaków?
- No... W watasze jest tylko jeden szczeniak, Hertoza. Jednak ona nie chce się bawić.
- Jak to jeden szczeniak? - zapytała zdziwiona.
- No jeden. Chyba, że licząc mnie to 2.
- A Elyon?
- Kto?
- Elyon... Niedawno dołączyła, kilka dni temu. Drobna, urocza wadera z skrzydłami, złotego umaszczenia.
- Nie kojarzę...
- Chyba nic dziwnego. Jest troszkę nieśmiała i cały czas siedzi w jaskini lub na polanie.
- E... Nie obrazisz się jak pójdę? - zapytałem.
- Jasne, że nie. Leć. - wadera odparła z uśmiechem, a ja popędziłem do jaskiń.

Zacząłem zaglądać do każdej po kolei, ale w żadnej nie było wadery, która przypominałaby opisem Elyon. Lekko zasmucony, że nie ma jej w jaskini (nie musiałbym dalej biegać .-.) pobiegłem na polanę.
Stojąc już pośród traw zacząłem doglądać, czy w okolicy jest jakiś wilk. Po dość dłuższym przyglądaniu się dostrzegłem w oddali mały kształt, biegał i chyba zrywał kwiatki.
- To musi być ona. - szepnąłem i jak poparzony popędziłem do niej.
Tak jak myślałem, kształtem była wadera idealnie pasująca do opisu Say.
- Cześć. - powiedziałem klepiąc ją po ramieniu.
- ... - wadera odwróciła się po czym szepnęła nieśmiało. - Cześć.
- Jestem Sam, a ty?
- Elyon...
- Ładne imię.
- Dziękuję. - po słowach nowej znajomej zapadła krępująca cisza.
Zacząłem wodzić wzrokiem po okolicy, aż kątek oka ujrzałem niedokończony wianek pod ogonem Elyon.
- Twoje dzieło? - zapytałem wskazując na niego.
- Yhym...
- Fajny. Nigdy się nie nauczyłem robić wianków.
- Serio? - zapytała lekko zaskoczona.
- No niestety... - nagle do głowy wpadł mi może i niezbyt mądry (i męski) plan, ale jednak plan. - Może byś mnie nauczyła?

<Elyon? ;d>

Od Alice

Obudziłam się. Był ciepły, słoneczny poranek. Poczułam głód, więc poszłam do lasu zapolować na zająca. Po długich poszukiwaniach wreszcie go znalałam. Zaczaiłam się gotowa do skoku. W sąsiednich krzakach coś zaszeleściło . Skoczyłam do zająca, ale w tej samej chwili z krzaków wyleciał wilk. Zaczęłam z nią (bo była to wadera) rozmawiać.
- Jak masz na imię? - spytałam.
- Sayenna. A ty? Co robisz na terenach watahy?
- Alice. To tu jest jakaś wataha?
- Owszem. Jestem jej samicą alfa.
- To dobrze popadłam bo właśnie szukam watahy. Mogę dołączyć?

<Sayenna?>

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

niedziela, 11 sierpnia 2013

Od Sayenny - CD historii Stark'a i Elyon

Wzruszyłam lekko ramionami, spoglądając na rodzeństwo. Uśmiechnęłam się, być może nie widocznie, i ruszyłam do tyłu.
- Halo, gdzie idziesz? - spytali.
- Chodźcie za mną, a się dowiecie.
Wilki ruszyły za mną. Obejrzałam się jeszcze kilka razy w tył, gdyż widziałam tam coś znajomego. Dopiero pod koniec drogi ogarnęłam się, że idzie za Nami Jasper. Na jego twarzy zawidniał uśmiech, coś podchodzące pod śmiech.
- Iść sobie nie można? - zaśmiałam się.
- Można, można. Tak się przechadzałem, i zauważyłem grupkę wilków. Później ocknąłem się, że to ty, i jakieś wilki.. Kim oni są?
- A, takie tam.. Rodzeństwo. A, właśnie! Czy chcielibyście zamieszkać w mojej watasze? - powiedziałam, spoglądająć się ukratkiem na Jasper'a.
- Możemy. prowadziłby nas ktoś po terenach?
- Ja! - krzyknął Jasper.
Uśmiechnęłam się i przytaknęłam, niech idzie. Ciekawe tylko, czy sobie poradzi. Ja ruszyłam w stronę jaskini Dean'a. Nie było go tam.. Gdzie mógłby być on, o dziesiątej rano? O tych godzinach raczej siedzi jeszcze w jaskini. Poszłam więc nad najbliższe jeziorko. Pusto. Nagle upadłam. Poczułam przeszywający ból w płucach. Zaczęłam powolnie oddychać, lecz zimne powietrze wydostające się z wody sprawiało, że oddechy były coraz to wolniejsze, a płuca męczyły się coraz bardziej. Usłyszałam wilka. Powoli odwróciłam się za siebie. Ktoś tam był.. Ciemny, schowany w krzakach wilk, ukazał swe jasnozielone oczy, po czym rozświetlił wszystko ognistym 'zniknięciem'. Z nikąd przybiegł Jasper..

(Jasper?)

Od Jasper'a - CD historii Kiry

Taak ... - odparłem rozglądając się uważnie
- Jak myślisz , to te potwory ? - zapytała i przybliżyła się trochę do mnie
- Nie wiem , możliwe
Nagle naszym oczom ukazał się ten stwór :

- Co to ?! - wrzasnąłem patrząc w górę gdzie mieściły się jego łby
- To jest chyba ... Hydra - odparła przerażona
- Hydra ?! Ale co ona tu robi , czemu jest taka wielka i dlaczego ma 5 łbów ? - zacząłem zalewać waderę pytaniami , które tylko narzuciły mi się na język
- A skąd mam wiedzieć ?! Teraz trzeba tylko wiaaaać !!
- No jasne , a co miałbym innego zrobić ? Zjeść z nią kolację ?
- Tą kolację niedługo będziemy my jak nie ruszysz dupska !
- Ło ... Ależ się zrobiłaś nieprzyjemna ...
Pobiegłem pod brzuch hydry . Spojrzałem w górę i uznałem , że lepiej wiać gdzie pieprz rośnie . Kira zdążyła mnie wyprzedzić . Odwróciłem się i zobaczyłem jeden z pięciu łbów . Złowrogie ślepia wpatrywały się we mnie z lodowatą iskrą .

<Kira D:>

Od Oni

Obudziły mnie promienie słońca padające na mój pysk. Przetarłam oczy i przeciągnęłam się, po czym usiadłam, rozmyślając. „Muszę przestać się tułać i zabijać ludzi. Czas poszukać jakiejś watahy…”
Wstałam i otrzepałam się. Przebiegłam kilka metrów i złapałam zająca skaczącego obok wodospadu. Zjadłam go i pomyślałam, że przydałoby się wykąpać. Zanurzyłam łapy w wodzie, jednak usłyszałam z tyłu szelest. Odwróciłam się i warknęłam.
- Kto tu jest?!
Znowu szelest. Spostrzegłam, iż wydobywa się on zza krzaka. Powtórzyłam pytanie, jednak i tym razem nie uzyskałam odpowiedzi. Naprężyłam się i skoczyłam w tamtą stronę.
- Auć! – usłyszałam głos jakiejś wilczycy. To ona siedziała za krzakiem. Odsunęłam się i spojrzałam na nią niechętnie.
- Kim jesteś? – Warknęłam.
- Jestem Sayenna, jestem alfą w watasze Crystal Falls. A ty?
- Oni. – Mimo, że przedstawiła mi się, to nadal jej nie ufałam. Byłyśmy podobnego wzrostu, ale wyczułam, że jest starsza. Moja łapa odruchowo powędrowała do ludzkiej czaszki, zawieszonej na łańcuchu na mojej szyi. Sayenna spojrzała na nią, a ja ujrzałam w jej oczach zdziwienie. Nie wytłumaczyłam jej jednak, dlaczego ją noszę. Nie odpowiadam na pytania, które nie padają.
- Hm, może opowiesz mi coś o sobie? Należysz do jakiejś watahy?
- Nie. - Wcale nie chciałam się przed nią otwierać. Pomyślałam jednak, że mogłabym dołączyć do jej watahy, więc nie mam nic do stracenia. Westchnęłam. – Urodziłam się w dużej watasze, liczącej 21 wilków. Miałam 4 miesiące, gdy duża grupa ludzi wtargnęła na nasze tereny i zabiła wszystkich. Umknąć zdążyliśmy jedynie ja i mój brat, Tenshi, którego nie widziałam od tamtego czasu. Zaczęłam żyć, samotnie podróżując. Mordowałam ludzi w każdym napotkanym domu, ale – tu dumnie uniosłam głowę – poprzysięgłam zemstę na tych, którzy odebrali mi, co cenne. Nie spocznę, póki nie rozszarpię ich wszystkich, jednego po drugim, zadając im długą i bolesną śmierć, napawając się ich krzykami.
- A… A ta czaszka? – zapytała niepewnie.
- Gdy miałam półtora roku, natrafiłam w lesie na syna jednego z oprawców moich rodziców. Rozszarpałam mu brzuch, ale jego krzyki zwabiły jego rodzinę, która przybiegła z bronią w ręku . Byłam zbyt osłabiona by walczyć, więc odgryzłam mu głowę i uciekłam z nią. Teraz noszę tą czaszkę i nigdy jej nie zdejmuję. Ona przypomina mi, o zemście, której muszę dopełnić.
Spojrzałam na Sayennę. Miała nieco dziwną minę. Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu, jednak ona nagle odezwała się.
- Dołącz do nas!
- Słucham? – Zapytałam nie bardzo rozumiejąc, co się dzieje, gdyż pogrążyłam się w rozmyślaniach.
- Dołącz do naszej watahy! Do Crystal Falls!
Spojrzałam na nią, z lekkim zdziwieniem. Po chwili jednak wstałam.
- Dobrze. Dołączę do waszej watahy. Prowadź. – powiedziałam
Sayenna uśmiechnęła się i obie skierowałyśmy się w stronę CF. Pomyślałam, że teraz zacznie się nowe życie w nowej watasze i nikt nie wie, co nastąpi później.

<Sayenna? Bądź ktokolwiek?>

czwartek, 8 sierpnia 2013

środa, 7 sierpnia 2013

Od Assuvy

Chodziłem po terenach CF . Było mi przyemni. Nowe znajomości...
I tere . Nie dawno spotkałem przepiękna wilczyce . Pewnie wiecie o kogo chodzi? Tak o Sahare. Jest ,, śmiertelnie " piękna . Godzinami wpatrywam się w nią z ukrycia. Raz szedłem i walnołęm głową w drzewo bo zagapiłem się na nią . XD Nagle ją zauważyłęm .
- Hej Sahara .- Uśmiechnąłem się ukrywając coś za plecami.
- Hej Assuva . Co ta masz ? - Wilczyca zagląndała .
- Coś dla ciebie . - Uśmiechnąłem się .
- A co to takiego? - Spytała . Wyciągłem za pleców tęnczowy kwiat róży .
- To dla ciebie . - Powiedziałem wręnczając Saha'rze kwiat .
- Jest wspaniały ! - krzyknęła .
- Tak samo jak ty... - Cicho szępnełem przy jej uchu....
< Sahara?>

Od Kiry

Gdy dołonczyłam spodobał mi się Jasper . Ale nie znałam go jeszcze bardzo dobrze jako ,, znajomego" . Poszłam do niego.
- Hej .
- Hej .
- Może masz ochote wyjść na spacer? - Powiedziałam mahając łapą .
- No dobra . I tak nic nie robiłem . - Uśmiechnął się i poszliśmy .
- Jak już idziemy to może oprowadzisz mnie po okolicy? - Spytałam
- Jasne . - Pokierowaliśmy się w nieznanym kierunku ( XD)
- Gdzie idziemy? - Spytałam .
- Do cichiego lasu .
- A co tam jest?- Spytałam z dziwną miną .
- W tym lesie jest cicho . Aż za bardzo... Niby w noce , takie z pełnią wstają duchy i bestie . Nie boisz się prawda ? - Spytał mnie . A właśnie słońce zachodziło .
- Nie a co? Lubie potwory . - Ryknełam i się zaśmiałam z Jasper'em .
Nagle coś zaszeleściło i uszłyszaliśmy ryk .
- Szłyszałęś to co ja?
< Jasper?>

Od Stark'a i Elyon

*Stark*
Mam szczerą nadzieję,że znajdę w końcu jakieś schronienie dla Elyon i dla mnie. Siostra od kilku godzin w sumie nie ma siły na dalszą drogę ale stara się to ukryć.
-Braciszku,ja nie dam już rady...
-Wskakuj mi na grzbiet maleńka-uśmiechnąłem się słabo. Wziąłem ją na swoje barki a ta od razu zasnęła. Jej skrzydełka zwisały ze zmęczenia.
Po jakiejś godzinie,zatrzymałem się przy wodzie by na moment odetchnąć i napić się. Elyon od razu się zbudziła i zaczęła pić bez przerwy. W następnej chwili już była w wodzie.
*Elyon*
Woda jest fajnie chłodna! Gdyby nie to,że musimy dalej iść to bym tutaj została. Wyszłam z wody i się otrzepałam i zaczęło mi burczeć w brzuszku.
-Głodna?
Kiwnęłam głową. Wstawaliśmy a tu nagle usłyszeliśmy jakieś kroki a po chwili jakąś wilczycę. Pisnęłam i wskoczyłam między łapy Starka.
Braciszek się zjeżył i zakrył mnie swoimi wielkimi skrzydłami.
*Stark*
Jak tylko zobaczyłem obcego wilka od razu zakryłem Elyon. Ona też była gotowa do ataku.
-Kim jesteś?-warknąłem.
-Sayenna,samica alfa tutejszej watahy,a wy?
-Stark,a to Elyon.
-To twoja córka?
-Nie,jesteśmy rodzeństwem-pisnęła Elyon nieco wychylając łepek.

<Sayenna?>

Effira odchodzi!

Effira odchodzi!
Powód: Decizja właściciela!

Natalie odchodzi!

Natalie odchodzi!
Powód: Nie pisanie opowiadań!

Nieobecna!

Graczka May Name (Nirvana) jest nieobecna! Proszę nie pisać opowiadań z nią w udziale.

// Sayenna

Od Nirvany

Tułaczki, polowania (często bezowocne) , szukanie tak zwanego "miejsca w świecie" stało się codziennością. Tak już od...Od kiedy rodzeństwo mnie...Powiedzmy "porzuciło". Rozumiem ich, chcieli zacząć własne życie. I tak długo się mną opiekowali. Ale to moje życie jest nawet miłe , jak się do niego przyzwyczai. I tak już się dzieje, że podczas krótkiego czy długiego życia, poznajesz różne postacie. I ja taką spotkałam. Nazywała się ona Sayenna. I tak się składa , że jest ona alfą w Crystal Falls (Kryształowe wodospady, jakby się ktoś nie domyślił ). I dostałam propozycję dołączenia do Crystal Falls. I się zgodziłam. Nie wiem czemu , ale się zgodziłam. I tak zaczęłam "przygodę swego życia".

Nieobecni!

Graczka Sisi_02 (Dean, Samuel) jest nieobecna! Proszę nie pisać opowiadań z nią w udziale.
//Sayenna

Nowy członek - Stark!

~~ Stark, Obrońca ~~

Nowy cżłonek - Alice!

~~ Alice, Obrońća Bet ~~

Nowy członek - Kira!

~~ Kira, Strażniczka ~~

Nowy członek - Oni!

~~ Oni, Łowczyni ~~

Nowy szczeniak - Elyon!

~~ Elyon ~~

Od Jasper'a - CD historii Isabelli

- No jasne - odparłem , a wadera odetchnęła z ulgą
Podczas gdy szliśmy w stronę jaskini Say zapytałem ją czemu tak bardzo jej zależy na watasze .
- No ... Em .... Chciałabym zacząć nowe życie i tyle - odparła i uśmiechnęła się
Wiedziałem , że za tym uśmiechem kryje się jakaś tajemnica , no ale nie jestem typem nachalnego , nie będę się w czyjeś sprawy niepotrzebnie wtrącał , bo to się na mnie odbije . Say przyjęła Bellę . Zauważyłem jej zmęczenie więc wpadłem na pomysł by zaprowadzić ją nad rzekę . Wadera zgodziła się . Idąc przez las zacząłem opowiadać kawały , z lekka marne i przestarzałe , ale innych nie znałem . Bella zaczęła pić , a ja położyłem się pod jednym z drzew i patrzyłem na nią . Usłyszałem nad sobą krakanie . Spojrzałem w górę . Na gałęzi siedział kruk . Skrzeczał beztrosko i ranił moje uszy . Walnąłem łapą w drzewo i przestraszony ptak odleciał . Kiedy odwróciłem wzrok stała przede mną wadera .
- Już zaspokoiłaś swoje pragnienie ? - zapytałem wstając i przeciągając się

< Bella ? >

Bardzo przepraszam!

Baardzo przepraszam za moją długą nieobecność na blogu, lecz niezbyt miałam czas. Ale, udąło się. Za chwilę dodam wszystkie wilki i ewentualne opowiadania. ; )

//Sayenna

sobota, 27 lipca 2013

Od Isabelli

Byłam córką alf w rodzinnej watasze. Moja mama urodziła mnie w podeszłym wieku. Nieprawdopodobne, a jednak. Dużo osób dziwiło się decyzji jej i ojca, gdyż mieli już córkę, Azę. Ale cóż, ona była szczęśliwa, tak samo jak mój tata i mama. Ja dorastałam w pełni szczęścia. Gdy tylko otworzyłam oczy, zaczęłam chodzić i mówić, rodzice zabierali mnie na polowania. Było wspaniale. Te wszystkie widoki, zwierzęta. Fascynowało mnie to. Mając pół roku odkryłam swój pierwszy żywioł - Naturę. Jak to się stało? Rodzice zabrali mnie i Azę oraz kilka innych wilków na polowanie. Zaczailiśmy się na samca alfa stada jeleni. Był gruby i soczysty. Ulokowaliśmy się w wysokiej, gęstej trawie, nie było nas widać z przeciwnej strony. Byłam bardzo skupiona na tym, by kolacja nam nie uciekła. Każdy miał wyznaczone zadanie, a ja nie chciałam zawalić. Powoli przesuwając się w stronę jelenia z resztą watahy, usłyszałam cichy głos. Na tyle cichy, by jelenie go nie usłyszały.
- Ałaa. To boli. - odparł dziwny, lecz delikatny i melodyjny głos.
- Kto to powiedział? - zapytałam szeptem, ale usłyszałam tylko głos matki:
- Co się stało córeczko? Nikt nic nie mówi.
- Już nic. - odparłam. Pomyślałam, że mi się wydaje. Że to skutek stresu przed polowaniem. Jednak tak nie było. Głos odezwał się znowu, i znowu...
- Ałaa. To na prawdę boli, zejdź ze mnie. - odparł głosik, a ja złapałam się za głowę.- Tak, tak stoisz mi na głowie. Spójrz pod siebie. - powiedział, a ja spojrzałam. Nic tam nie było oprócz małego, fioletowego kwiatka, któremu stałam akurat na płatkach. Walnęłam się w głowę i powiedziałam do mamy:
- Mamo, nie zrozum mnie źle, ale czy to możliwe, że słyszę głosy roślin? - zapytałam, spoglądając tak zwanie spode łba na matkę. Ona pobłażliwie podniosła mnie i odpowiedziała:
- Tak, córeczko. A słyszysz? - zapytała spoglądając na resztę watahy.
- Ten kwiatek... - wskazałam na roślinę. - ... on do mnie mówił, że mam z niego zejść, bo go to boli. - odparłam cicho i czekałam na reakcję mamy.
- Wspaniale. Właśnie odkryłaś swój pierwszy żywioł- Naturę. Pozwala ci ona właśnie na takie rzeczy. - odparła radośnie mama, wtulając mnie w swoje futro. Ja skoczyłam na ziemię i krzyknęłam głośno.
- Huraaa!
Zapomniałam niestety, że akurat polujemy. Spłoszyłam wszystkie jelenie i dziki z łąki. Ale rodzina nie była na mnie zła, gdy mama wytłumaczyła im o co chodziło. Tata pogłaskał mnie po głowie i wróciliśmy do jaskiń. Na szczęście został dzik z wczoraj i mogliśmy się najeść. A ja testowałam, jakie jeszcze to moce mogę używać.
~~
Kolejny żywioł odkryłam mając półtora roku. Wtedy już alfą była moja siostra, Aza, gdyż rodzice umarli ze starości. Wkroczyłam wtedy w wiek nastoletni. Jak każdej wilczej nastolatce, podobali mi się chłopcy. Szczególnie jeden, Ethan. Był to chłopak bardzo przystojny i silny. Niestety nie był dobrym towarzystwem dla mnie, jak mówiła to Aza. Wszczynał bójki i był okrutny dla innych zwierząt. Brzydkie wilki traktował z pogardą. Ja akurat taka nie byłam. Niestety nie słuchałam siostry, byłam totalnie nim zaślepiona. Tak wyszło, że zostaliśmy parą, Aza tego nie popierała. Pewnego dnia wybrałam się do niej.
- Witaj Aza, jak tam mija? - zapytałam.
- A dobrze. A u ciebie? Dalej jesteś z tym tam, Ethan'em? - zapytała z pogardą, chociaż dobrze wiedziala, że dalej jestem z nim. Przecież nie mieszkamy daleko od siebie, zaledwie kilka metrów.
- Tak. Przecież dobrze to wiesz. A... - tutaj nie skończyłam mówić, gdyż wszedł do nas gwałtownie Ethan i od razu przeszedł do rzeczy.
- Ty głupia su*o! Takie rzeczy gadasz na mój temat? I że niby Bella jest z kimś innym? - krzyczał i splunął jej prosto w twarz.
- Ethan.. - chciałam powiedzieć, ale on mi przerwał.
- Siedź cicho, to sprawa między twoją jebni*tą siostrą i mną! - odparł i walnął waderze z całej siły w twarz. Usłyszałam trzask kości w karku. Szybko podbiegłam do wadery. Nic się nie dało zrobić. Umarła w ułamku sekundy. W tej chwili przejrzałam na oczy, Ethan na prawdę jest taki, jak myślałam.
- Ja.. myślałam, że mnie kochasz. - odparłam płacząc.
- To źle myślałaś. Mogę mieć waderę jaką chcę, a ty... To tylko taka zabawka. - odparł pogardliwie. Nie wytrzymałam tego dłużej. Walnęłam basiora w twarz. On zdenerwowany zaczął dyszeć. Ja odsunęłam się kilka kroków w tył, basior zaczął się przybliżać. W ułamku sekundy zbliżył się do mnie, wiedziałam, że to oznacza śmierć. Rzucił się na mnie.
- STOP! - krzyknęłam, myślałam, że to coś da. I o dziwo dało. Czas... zatrzymał się. Uradowana nowym żywiołem - Magią, usiadłam. Jednak nie trwało to długo. Stopniowo czas znowu zaczął płynąć. Zaczęłam uciekać. Basior wpadł w pościg za mną. Na dworze panowała dziwna pogoda. Na niebie widniały szare, ogromne chmury. Padał deszcz i waliły pioruny, ale musiałam uciekać. Zabiłby mnie. Biegłam i powoli opadłam z sił. Upadłam na ziemię i odwróciłam się na plecy. Nade mną znalazł się Ethan.
- Pożegnaj się z życiem! - zaśmiał się złowieszczo i przygotował się do ugryzienia w kark. Zbliżał się powoli, a ja nie mogłam nic zrobić. Czekałam na śmierć. Gdy jego zęby już dotykały mojej szyi niespodziewanie walnął w niego piorun. Basior padł sztywny na ziemię. Pomyślałam: Zabił go własny żywioł, elektryczność. Ja nie traciłam czasu, biegłam dalej, gdyż uzbierałam trochę sił. Biegłam i biegłam i po 10 minutach biegu wpadłam w ramiona jakiemuś basiorowi. Nie wiedziałam kto to, ale wydawał się miły.
- Kim jesteś? - zapytał, dalej trzymając mnie na ramionach.
- Jestem Bella, a ty? - zapytałam, a on postawił mnie s powrotem na ziemię. NA mej twarzy zawitał rumieniec.
- Ja jestem Jasper, członek Crystal Falls. - odparł, spoglądając na mnie.
- Crystal Falls? Za pewne wataha. Zaprowadzisz mnie tam? Proszę, proszę. - odparłam, łapiąc go za rękę i rumieniąc się. Chciałam zacząć normalne życie w nowej watasze. Bałam się tylko reakcji basiora, gdyż mogło to dziwnie wyglądać. Ale mi zależało. Chciałam zapomnieć o Ethanie i reszcie. Rodzinie, która umarła. Po prostu zacząć wszystko od początku

< Jasper? >

Nowy Członek - Isabella!

~~ Isabella, Przywódczyni Polowań ~~

Od Jasper'a - CD historii Samuela ( + CD Yuuko )

- Dość ciekawie - powiedziałem schodząc z drzewa
- No ! Upolowaliśmy orła - odparł szczęśliwy
Say i Dean zaczęli swoją gadkę o polowaniu . Poczułem lekki zawrót głowy . Potrząsnąłem głową .
- Słuchajcie to wy jak chcecie dalej polujcie , a ja idę się trochę orzeźwić . Narka !
- Pa !
Idąc przez las rozmyślałem nad miejscem do którego się udać . Jezioro .... A może wodospad .... ? Ostatecznie wybrałem wodospad . Zanurzyłem na chwilę głowę , a gdy ją wynurzyłem spostrzegłem wilka , który najwyraźniej mnie też zauważył . Podszedłem do niego .
- Cześć . Jestem Jasper , a ty ? - zacząłem przyjaźnie
- Yuuko - odparła
- Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem ... Dopiero dołączyłaś do watahy czy .... - zacząłem się w okół niej kręcić
- Jest tu wataha ? - zapytała
- Tak , jak chcesz doprowadzę cię do alfy . - uśmiechnąłem się
- No ok - zgodziła się
Poszliśmy do Say , nadal była w lesie z Dean'em i Sam'em . Oczywiście przyjęła Yuuko do CF . Szliśmy teraz brzegiem jeziora . Wpadł mi do głowy diaboliczny pomysł . Uśmiechnąłem się chytrze i pchnąłem Yuuko do wody .
- Ha ha ha ha ! - zacząłem się śmiać
Wadera po wynurzeniu się z wody złapała mnie za łapę i również wciągnęła pod wodę .

< Yuuko ? >

Od Lucky Laydy

Iść samotnie po lesie wcale nie jest fajnie. Do nikogo nawet nie ma otworzyć paszczy i coś powiedzieć. Ludzie zabili mi rodziców. A ja się tułam po lesie. Przegryzę coś i dalej chodzę. Tak, tak było kiedyś, a dziś…och posłuchajcie historii. Gdy miałam 3 miesiące moja mama i mój tata tak po prostu bawili się ze mną.




Ja jestem trzymana przez mamę. Moja mama była bardzo podobna do mnie….nie może tak. Ja byłam do niej podobna. Znaczy jestem. Moja mama Laydy i mój tata Lucky.

Dlatego się nazywam Lucky Laydy. Do rzeczy. Moja mama na chwile poszła do lasu. Nagle słyszymy krzyk mamy. Tata się podnosi i biegnie za krzykiem. A my tak czekamy. W końcu i po nas przyszli. Złapali i zabili wszystkich oprócz mnie. Mnie wypuścili. Może Lucky Laydy to trafne imię? I tak cały czas. Lecz pewnego dnia spotkałam pewną waderę.
- witaj. Jestem Lucky Laydy a ty?
- Jestem alfą w watasze. I mam na imię Sayenna.
I tak to się zaczęło. Przyjęła mnie do watahy a mi tam wpadł w oko Jasper. Co poradzić.

Od Sayenny - CD historii Dean'a

Wstałam rano z posłania. Nadal byłam lekko zmęczona, lecz wiedziałam, że za chwilę przyjdzie Dean, i przejdziemy się na a'la wojnę w wykonaniu wojowników, morderców itp., więc ruszyłam do drugiego pokoju. Tam było malutkie jeziorko z wodą. Weszłam do niego, by się odświeżyć i ochłodzić. Wyszłam, otrzepalam się, i weszłam pod skórę, by się ogrzać i szybciej wyschnąć. Gdy moje futro było czyste, a ja w pełni sucha, wytarzałam sie w kocu i znów otrzepałam, układając swoje futerko. Nagle usłyszałam kroki.
- Kto tam? - zapytałam wstając.
- To ja, Dean. Idziesz?
- No, spoko. Tylko poczekaj - muszę coś szybko zrobić - odpowiedziałam wchodząc do drugiej części jaskini.
Wzięłam mały koszyk. Wyszłam z jaskini i ruszyłam za Dean'em.
- Ogólnie - po co Ci ten koszyk? - spytał.
- Po wszystkim idę po owoce. Mam zamiar zrobić coś smacznego.
Dalej szliśmy w ciszy. W końcu doszliśmy tam, gdzie mieliśmy. Wilki czekały na trening. Usiadłam sobie w rogu i obserwowałam ich.
( Dean? )

Nowy Członek - Lucky Lady!

~~ Lucky Lady, Goniąca ~~

piątek, 26 lipca 2013

Błąd poprawiony! ( xD )

Ooo tak.. Przez to wszystko już całkowicie nie wiem co robię. Wstawiłam szczeniaka do dorosłych wilków, ale już to poprawiłam, gdyż właścicielka się o to upomniała. Tak więc - jeżeli zrobię coś hmm.. Źle, proszę o upomnienia na Howrse, a ja postaram się to naprawić. Oczywiście, nei wytykajcie mi najmniejszego błędu typu przekręcona litera, gdyż.. No.. Jakoś dziwnie będzie to brzmiało.
//Sayenna

Od Hertozy

- Hertozo, posłuchaj mnie! - krzyknęła ciotka. - Zostajesz tu! - darła się
- Nie drzyj pyska - warknęłam i dalej biegłam.
- Wracaj!
Olałam ją i pobiegłam do swojego ulubionego miejsca, w którym ćwiczyłam swoje moce. Postanowiłam tam tymczasowo zamieszkać, chociaż jakby się głębiej zastanowić mogłabym wrócić do domu. Nie nie, chociaż nie, niech ciotka szuka sobie innych ofiar.
Kilka dni później spakowałam swoje rzeczy i wyruszyłam w podróż szukając watahy, która mnie przyjmie.
Spacerowałam sobie spokojnie szukając jakiegoś miejsca by przeczekać dzień. Zostawiłam swoje rzeczy pod stertą kamieni i poszłam zapolować, same zaklęcia nie wystarczą skądś muszę czerpać energię. Skierowałam się do lasu. Zaczęłam szukać jakiejś zwierzyny. Po kilku minutach trafiłam na jakiś trop. Idąc za śladami wyszłam na polanę, na której pasło się stadko saren, na szczęście nie zauważyły mnie. Powoli wycofałam się w krzaki i zaczaiłam się. Czekałam na odpowiedni moment... Zaatakowałam. Wbiłam sarnie pazury w szyję i przegryzłam tętnicę. Powoli czekałam aż zwierzę się wykrwawi.
Zaczynała już świtać gdy skończyłam posiłek.
~ Ale dobry posiłek ~ pomyślałam idąc w kierunku skąd przyszłam.
Będąc na miejscu położyłam się, by odpocząć. Chciałam wyjąć z torby swoją księgę lecz jej tam nie było. Zerwałam się na nogi. Za pomocą zaklęcia cofnęłam się w czasie.
Siedziałam na drzewie zastanawiając się co się stanie z moją torbą. Nagle z przeciwległego końca polany wybiegł jakiś szczeniak. Wyszedł na polane, pewnie by nie ruszył mojej torby, gdyby nie to, że zobaczył moją kulę (która non stop świeci). Zaciekawiło go to i otworzył moją torbę. Widocznie zaciekawiło go więcej rzeczy gdyż wziął ją w pysk i uciekł. Poleciałam za nim. Kilkanaście metrów od mojego postoju były jaskinie ''mały" pobiegł do jednej z nich.
~ Tu cię mam ~ pomyślałam i wróciłam do rzeczywistości.
Pobiegłam tam gdzie pobiegł ten szczeniak. Znalazłam się między jaskiniami. Już miałam ruszyć gdy usłyszałam jakiś głos:
- A co ty tu robisz mała?
- Tylko nie mała - warknęłam.
- Chciałabyś dołączyć do watahy?
- Jedyne czego chce to odzyskać moje rzeczy.
- Może ci pomóc?
- Nie poradzę sobie - powiedziałam i już mnie niebyło.
Weszłam do jaskini, na szczęście nikogo tam nie było. Rozglądałam się za torbą. W końcu zauważyłam ją na jednym z posłań. Sprawdziłam czy nic nie brakuje. Już miałam wychodzić gdy drogę zagrodził mi szczeniak, który ukradł moje rzeczy.
< Samuel>

Nowy Członek - Hertoza!

~~ Hertoza ~~

Ważne!

Uwaga!
Mam już tego serdecznie dosyć. Gdy ktoś z innej watahy dołącza tu, jakaś za przeproszeniem ciota zaraz ubliża mi od złodzieji członków itp. Jest to zachowanie małego, pięcio letniego dziecka, któremu zabrano kolorowego lizaczka. Ale jednak, jest to naprawdę denerwujące. Dla tego też mam zamiar usunąć watahę, oddam im tego lizaczka, i niech się wypchają. A więc - na razie blog funkzjonuje normalnie, lecz gdy naprawdę się wkurzę, oddam go komuś lub usunę.
//Sayenna

Od Natalie

~2 lata po incydencie w poprzedniej watasze...

Chciałam płakać. Chciałam wyżyć się za wszystko. Za to że przez tego drania nie mam już serca. To co tam zostało to tylko pusta komora smutku. Tak, nie mogłam cały czas mówić że nic się nie stało. Może i przypadkiem on zakochał się we mnie ale to potem ja zakochałam się w nim i myślałam że on wie co to znaczy... Jednak niestety nie wiedział. Miałam ochotę zabić się na miejscu. Ale nie mogłam. Nie, nie tego chcieliby moi rodzice i dawna wataha. To już było. Nie chcę żeby wszystko powróciło. Dlatego jeśli znajdę następną watahę NIGDY nie zaśpiewam pieśni ani się nie zakocham.
Szłam już długo. Chciałam pić... Jeść... Byłam zmęczona. Po paru minutach padłam.

----------------------------------

Otworzyłam oczy. Leżałam na jakimś łożu. Ujrzałam waderę.
-G-gdzie ja jestem? -spytałam.

 <Sayenna?>

Nowy wilk - Natalie!

~~ Natalie, Morderczyni ~~

Od Neko - CD historii Ventus'a

Leżałam znudzona w swojej jaskini. Nie wiedziałam co mogę zrobić. Zaburczało mi w brzuchu. Powoli wstałam. Ostatnio jakoś dziwnie się czułam... Cały czas stałam z boku i przyglądałam się innym wilkom. Nie miałam odwagi do nich zagadać... Westchnęłam. Ruszyłam w stronę lasu. Polowanie przecież mi nie zaszkodzi... Za krzakami zauważyłam jelenia. Spróbowałam go złapać, ale mi uciekł. Poszłam dalej. Motyl przeleciał mi przed głową. Odruchowo spojrzałam za nim. W tej chwili zauważyłam zająca. Podeszłam do niego tak, by mnie nie zauważył. Skoczyłam na niego. Ten mnie zauważył i zaczął uciekać. Pobiegłam za nim. Zając wskoczył do jakiejś nory. Trudno. Stanęłam.
- Witaj - usłyszałam czyiś głos. Odwróciłam się, zdziwiona i zarazem lekko przestraszona. Za mną stał nieznany mi wilk. Odsunęłam się o kilka kroków i warknęłam.
- Spokojnie. Nie mam ochoty się bić - powiedział i usiadł. Spojrzałam na niego nieufnie.
- Nie widziałam Cię tu jeszcze... - burknęłam.
- Bo jestem tu pierwszy raz - odparł spokojnie.
- Jak masz na imię? - spytałam
- A ty?
- Neko. Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Jak masz na imię? - powiedziałam trochę głośniej.

<Ventus?>

czwartek, 25 lipca 2013

Od Ventus'a

Podróż trwała dość długo.Nie narzekam, bo okoliczne tereny są bardzo obfite w wodę i pożywienie.Nie brak niczego.Tylko czas goni.Nie mam gdzie ćwiczyć polowania, bo jest tu za dużo lasów.Ja wolę polować na polanie.Dla mnie to dodatkowe zadanie.Gdyby było więcej łąk, lub wyrównana liczba, byłoby idealnie.Te łąki są za małe.Wszystka zwierzyna uciekła do lasu.
-Eh... - Mruknąłem pod nosem.-Ile jeszcze? - Podróż była już dla mnie nudna.Zbyt długo trwała.Dotarłem do wniosku, że gdybym miał podróżować całe życie, prędzej stałabym się drzewem.(Moc drzewa aktywowana! )Zauważyłem nagle jakąś jaskinię.Coś się w niej błyszczało.Nie mogłem tam nie pójść.Ale coś mówiło mi, że będę tego żałować.I jednak.Mieszkała w niej rodzina niedźwiedzi.Na szczęście nie poraniły mnie, bo zdążyłem uciec.Czułem, że mnie goniły.Biegłem długo.Zatrzymałem się przy jakiś krzakach.Zauważyłem jakiegoś wilka.
Podszedłem w jego stronę.

<Dokończy ktoś?xp >

Nowy Członek - Ventus!

~~ Ventus, Wojownik ~~

Od Efiry

Siedziałam na kamieniu wpatrując się w nicość. Mam spokój. Chciałabym poćwiczyć, ale nie mogę pozwolić na to, żeby ktoś dowiedział się, że mam konszachty u najgorszego stada świata. Westchnęłam. Może wezwać jakiegoś potwora, żeby wyczarował mi schowek pozaprzestrzenny? Wtedy nikt nie wyczułby ich mocy. Ale zaraz, zaraz... Ciągle zapominam o nowo wytrenowanej barierze. Nikt nie może mnie wyczuć poprzez moją aurę. Nacisnęłam mocno oczy i po chwili je otworzyłam. Poczułam przypływ mrocznych mocy. Zaśmiałam się. Zaczęłam trenować magiczne ciosy i rozszerzać moją aurę. Po chwili poczułam, że ktoś się zbliża. Zgasiłam aurę i znowu usiadłam na kamieniu. Chrząknęłam. Wiedzą, że nie życzę sobie towarzystwa i przychodzą. Trudno. Może to ktoś, kogo jeszcze nie poznałam.
- Kim jesteś? - zapytał głos należący zapewne do basiora.

<Jakiś basior dokończy? ;_;>

Nowy wilk - Effira!

~~ Effira, Strażniczka ~~

Od Lei

Moja przeszłość była w miarę normalna. Co oznacza że w miarę? Dlatego że rodzice mojego najlepszego przyjaciela wyrzucili go... jego właśni rodzice?! Czy to nie chore?! Szukam już go od roku a śladów nie ma. Mam nadzieje że jeszcze żyje..

***

Nudziła mnie ta podróż. Była taka męcząca.Ciężko westchnęłam i położyłam się pod drzewem dębu. Ciężko westchnęłam.Chyba nie mam szans na znalezienie go.. on już dawno pewnie... eh..
Nagle usłyszałam szelest liści. Schowałam się za drzewo. Zobaczyłam jakąś waderę i basiora. Biegli gdzieś sama nie wiem gdzie. Nagle zobaczyłam stado łani. Wadera i basior zaczęli biegać i tępić łanie. Patrzyłam na to z zaciekawieniem a dlatego że byłam głodna postanowiłam ukraść jedną. Tylko zaśmiałam się chytrze. Podeszłam do upolowanych łani. Wzięłam jedną w zęby i zaczęłam uciekać. Wtedy zobaczyłam że wadera i basior się kłóci ja za to za drzewem śmiałam się jak nie wiem co. Nagle zobaczyłam ich obok siebie. Ich miny nie pokazywały uśmiechu tylko złość. Moją uwagę przykuł basior. Znajoma twarz... czy to możliwe że..
-Flame?!-krzyknęłam skacząc na basiora i przewracając go.
-Yy?-zapytał
-Flame to naprawdę ty!-powiedziałam uśmiechając się do niego
-Czy ja cię zn...
-Ja to Lea!Twoja przyjaciółka z dzieciństwa!
<Flame? ;3>

Nowy Wilk - Lea!

~~ Lea, Uzdrowicielka ~~

Od Luki

Szłam spokojnie polną drogą. Pieprzona Starszyzna... Oni na pewno wrócą. Minęło 5 miesięcy, odkąd ustanowiłam nowy porządek w watasze. Musiałam coś zrobić, heloł. W końcu wszystkie wilki, cała wataha, nawet moi rodzice cierpieli, chociaż udawali, że wszystko jest dobrze. Jest jeszcze Rin... Ciekawe, ile teraz miałaby lat.
Kiedy wstąpiłam w las, usłyszałam szelest. Myślałam, że to królik, więc podeszłam w krzaki, skąd dobiegał hałas. Jednak to był wściekły lis, więc po prostu poraziłam go prądem i odeszłam. Jednak po chwili znalazłam jelenia. Zjadłam go i ruszyłam dalej.
Nagle przed moim nosem wybiegł królik. Taki duży, wyrośnięty. Również postanowiłam go zjeść.
Biegłam za nim do małej polanki. Kiedy miałam go chwycić, potknęłam się i poczułam przeszywający ból w nodze. Królik zwiał.
Zaklnęłam pod nosem. Złapałam się w potrzask. Kiedy próbowałam się uwolnić, bolało jeszcze bardziej.
No ładnie.
Chyba spędzę tu resztę życia, póki ktoś mnie nie znajdzie.
Jednak moje modły zostały wysłuchane.
Po kilku minutach usłyszałam jakiś szelest. Myślałam, że albo to jakiś człowiek, albo jakieś zwierzę. Okazało się, że to było to drugie.
Zza krzaków wyszedł biały basior. Przystojny, nie powiem. Podszedł do mnie i zaczął mówić:
-Kim jesteś?
-A czy to ci potrzebne?
On tylko się zaśmiał.
-Spokojnie, nie denerwuj się. Jestem Flame.
-Luka. Co tu robisz?
-Przechadzałem się, nagle cię spotkałem, i chyba zastałem cię w dość niekorzystnej sytuacji...
Po tych słowach zaczął otwierać potrzask. Kiedy już mnie uwolnił, pomógł mi wstać. Ja lekko się zachybotałam, ale utrzymałam się na łapach.
-Może pójdziemy z tym do medyka, co?
-A jest tu jakiś?
-Tak, jest. Niedaleko jest wataha. Może przejdziesz się ze mną?
-Jasne.
<Flame, idziemy? CC: >

środa, 24 lipca 2013

Nowy wilk - Luka!

~~ Luka, Obrońćzyni Alf ~~

Nowy wilk - Sahara!

~~ Sahara, Atakująca ~~

Nowy członek - Dante!

~~ Dante, Obrońca Alf ~~

Od Sayenny - CD historii Flame'a

Roszyliśmy więc na eksplorację terenów. Najpierw pokazałam mu magiczne jezioro, obok którego na szczęście nikogo nie było. Wilk był zaciekawiony, czemu z jeziora wydobywa się przedziwny dymek. Wytłumaczyłam mu powód. Później jednak Flame wepchnął mnie do niej ; p. Zaśmiałam się, wciągając go do siebie. Zaczęłam się śmiać.

- Masz za swoje! - krzyknęłam do basiora, który starał się wypłynąć z wody na brzeg.
- Ejj.. Zimno mi się zrobiło.. - powiedział zdołowany.
- Otrzep się, będzie Ci cieplej.
Wilk otrzepał się, i z uśmiechem usiadł przede mną. Jego mina dała mi do zrozumienia, że chce iść dalej. Więc wyszłam z zimnej wody i zaczęłam zmierzać w kierunku jaskini konkursowej. W końcu dotarliśmy. Weszliśmy do środka.. Pokazałam mu kamienne stoły, duże misy.. Lecz zapomniałam o jednym - pokazać mu jego jaskinię..
( Flame? C: )

Od Flame'a - CD Sayenny

Uśmiechnąłem się ponownie do wadery. Czy ja zawsze muszę robić z siebie idiotę przy innych? No trudno.
-Co tu robisz?-spytałem chcąc kontynuować rozmowę
-Przyszłam tu z nadzieją, że spotkam jakiegoś wilka, tak po prostu żeby pogadać..
-Jesteś może głodna?-spytałem z lekkim uśmiechem wskazując na upolowanego przeze mnie jelenia
-Nie, dzięki-odpowiedziała wadera odwzajemniając uśmiech
-Może.. Wybrałabyś się ze mną na spacer po terenach? Nie znam ich jeszcze za dobrze, byłoby miło gdyby ktoś mnie prowadził..
-Bardzo chętnie, chodźmy.
Wilczyca odwróciła się i ruszyła przed siebie, ja za nią. Muszę przyznać, że była bardzo ładna, na dodatek miała uroczy uśmiech. Uśmiechnąłem się do siebie zastanawiając się gdzie najpierw mnie zaprowadzi.

<Say? :3 >

Od Yuuko

Przemierzałam las już dosyć długo.Najgorsze jest tylko to, że boję się tego, co z czasem musi mnie dopaść.Samotność.Nie bacząc na sytuacje, w której się znajdowałam, byłam dość radosna.Każdy dzień mijał podobnie, więc monotonia była dobijająca.Marsz, pożywienie, sen.Czasem, gdy już nie mogłam wytrzymać ćwiczyłam strzały z łuku.Byłam w tym jak na swój sposób bardzo dobra.Oczywiście nie lubiłam się tym pysznić.Dla mnie to była tak jakby pasja, która nie jest jedynym moim zainteresowaniem, ale jestem w tym dobrze wyćwiczona.Wracając do historii, przez tą wędrówkę postarzałam się o jedną wiosnę.Wyruszyłam, gdy miałam ponad rok.Powód...podpadłam alfą.To trochę niedorzeczne, ale co mogłam zrobić.Gdybym tylko tamtego dnia nie wyszła ćwiczyć...Oh. To było jak jeszcze byłam mała.Już wtedy uwielbiałam to, co robię teraz.Nie byłam jeszcze tak wyćwiczona jak teraz.Był słoneczny dzień...Wyszłam z jaskini, by upolować sobie zwierzynę.I tu problem.Z powodu tego, że ćwiczyłam tylko umiejętność posługiwania się łukiem, nie potrafiłam polować inaczej.Byłam szybsza od swoich rówieśników.Był taki gnojek, co zawsze się nade mną znęcał psychicznie.Normalnie dałbym mu w pysk, ale to przecież synalek alf.Głównie łamał mi strzały, które robiłam ręcznie i śmiał się, że bawię się patykami.Obrażał też moich zmarłych rodziców.Mówił, że byli tylko pionkami i zwykłymi nic nie liczącymi się idiotami, którzy byli jak pieski pary królewskiej.Pewnego dnia nie wytrzymałam.Dałam mu w pysk i się przewrócił.Przeraziło mnie to, bo... cieszyłam się.Cieszyłam się, że dostał za swoje.Wtedy on wygadał wszystko swoim rodzicom itd. Gdy wam to tak opowiadam, dotarłam gdzieś.Zauważyłam nieznanego wilka.Też mnie zauważył.

 (Niech dokończy ktoś C:)

Nowy wilk - Yuuko

~~ Yuuko, Obrończyni Alf ~~

wtorek, 23 lipca 2013

Najaktywniejszy!

W tym tygodniu najaktywniejszym wilkiem jest.. Dean! Gratulacje!
//Sayenna

Od Samuel'a - CD historii Sayenny

Gdy Sayenna stawiała opór z zgodzeniem się, by pójść na polowanie trochę się zasmuciłem, bo bardzo mi zależało by poszła. Aż musiałem użyć "słitaśnej" minki żeby ją zaciągnąć.
- Jasper nie obrazisz się? - zapytała wadera.
- No wiesz... - mruknął.
- Możesz iść z nami. - odezwał się Dean dosyć przyjaźnie. Sayenna skierowała pełen zdziwienia wzrok na niego.
- Dobra. - powiedział i wybiegł z wody. Już się miał otrzepać, gdy mój brat mu przerwał i wysuszył go szybko powietrzem. - Dz-dzięki. - dodał niepewny.
Cała nasza trójka (ja, Jasper i Sayenna) spojrzeliśmy na siebie ze zdziwieniem, czemu Dean jakiś taki dziwnie miły. Staliśmy w miejscu i patrzyliśmy na odchodzącego w las, mojego starszego brata.
- Czemu nie idziecie? - zapytał. Jego słowa jakby wyrwały nas z transu, bo natychmiast ruszyliśmy na polowanie.

W lesie było mnóstwo zwierzyny. Początkowo polowałem z Dean'em (podzieliliśmy się na dwuosobowe grupy), ale nic nie upolowaliśmy. Potem z Say. Przyłożyłem nos centralnie do ziemi i zacząłem szukać czegoś do żarcia.
- Hahaha... - zaczęła się śmiać wadera.
- Co? - zapytałem z pyszczkiem obklejonym piaskiem.
- Zabawnie wyglądasz, gdy to robisz, ale nie przeszkadzaj sobie. - odparła, a ja z uśmiechem zacząłem szukać dalej. Jednak nie potrafiłem się skupić przez myśl jak radzi sobie Dean z Jasper'em. NIe przypuszczałbym, że w ogóle zabierze go na polowanie! On coś kombinował, tylko co...
- Sam zajączek! - krzyknęła Say pokazując dal. Ujrzałem w norze przy ziemi wystającą główkę małego zająca.
Natychmiast rzuciłem się w pościg za nim. Na szczęście nie był zbyt szybki. Gdy chciałem go ukatrupić na oczach wadery (popis musi być ;3) ona "wyrwała" mi go z łap.
- Ej! To moje! - krzyknąłem oburzony.
- Nie pozwolę Ci go zabić. Jest taki mały. - powiedziała głaszcząc go po głowie. Zaraz potem go puściła.
- Miałem na niego ochotę...
- Przestań. W przyszłości założy piękną, szczęśliwą rodzinę. Znajdzie partnera lub partnerkę, będą razem miały dużo szczeniaków...
- Zająców. - przerwałem jej.
- Co?
- Zające nie mają szczeniaków tylko małe zajączki. - dodałem z uśmiechem.
- A.. no tak... - wadera lekko się zakłopotała. - Potem te zajączki dorosną i będzie więcej jedzenia.
- Ech... Te baby. - mruknąłem pod nosem i wtedy usłyszałem szelest w krzakach.
Wyskoczył z nich Dean i Jasper z zdobyczą na grzbietach i uśmiechem na pysku. Moje zdziwienie było równe zdziwieniu Sayenn.
- Co Wam tak wesoło? - zapytałem.
- Jesteś za młody by wiedzieć. - powiedział Jasper. - To my teraz razem polujemy?
- Tak! - szczeknąłem strosząc z radości grzbiet.
- To my razem. - powiedziała Say zwracając się do Dean'a.
- Yhym. - odparł z tym samym entuzjazmem i razem zniknęli w krzakach.
- Na co masz ochotę? - zapytał Jasper.
- Hm... Na orła.
- Masz wymagania, ale okey. Chodź na drzewo.

Gdy byliśmy na drzewie zaczęliśmy z niego wyszukiwać czegoś na niebie. Po ok 20 minutach zauważyłem, orła o rozpiętości skrzydeł ok 1,5 m, który wyglądał tak Klik
Po cichu zaczęliśmy się do niego skradać.
- Plan jest taki. - zaczął basior. - Ja wyrzucę Cię w kierunku ptaka, ty przeorasz mu skrzydła lub coś innego, a gdy zaczniecie spadać przechwycę was dzięki żywiołowi powietrza, okey?
- Okey. - po chwili zrobiliśmy wszystko według planu.
Gdy spadłem na ziemię z krzaków wyszedł Dean i Sayenna.
- Jak wam minęło polowanie? - zapytali chórem.
- Fajnie, a wam?

<Sayenna, a może Jasper?>

Od Sayenny - CD historii Faith

Wadera zgodziła się na dołączenie do watahy. Ucieszona, obejrzałam się jje z bliska. Wyglądała na ładną, zadbaną i niewinną niczemu waderę. Jej spojrzenie było pełne wdzięku, jak i chęci mordu. Usiadłam przed nią, i zaczełam się nad czymś zastanawiać.
- Morderca - odparłam, wstając i znów okrążając waderę.
- Yyy.. O co chodzi? - spytała rozkojarzona.
- Jesteś mordercą. I to nie pierwszym, lepszym - zawodowym - mruknęłam.
- S.. Skąd to wiesz? - zapytała ze zdziwieniem.
- Ma się ten.. Błysk w oku.
Ruszyłam w stronę łąki. Szukałam tam wilków, które mogę znać. Nie powiem - było trochę nudno, więc czemu by nie porozmawiać? Wbiegłam na trawę. O dziwo, ktoś tam był. Akurat schylał się w strone zwierzyny, by ją upolować. Obserwowałam go zza drzewa, jak sobie radzi. Gdy rzucił się na biegnącego jelenia, zaczęłam zmierzać w jego kierunku. Gdy basior mnie zauważył, szybko podsmażył jelenia żywiołem ognia. Uśmiechnęłam się w jego stronę. On, ujzawszy mój uśmiech, również przesłał mi promienny wytrzeszcz. Szedł w moim kierunku, lecz nei zauwawszy gałęzi, mocno uderzył o ziemię.
- Yyy.. - powiedział z rumieńcem.
- Sayenna, a ty? - powiedziałam.
- Flame.. Należę do twojej watahy..
- Wiem.. Widziałam Cię na tej polanie, i to nie raz - oznajmiłam.
( Flame? ;3 )

Od Sayenny - CD historii Neko

Chodziłam po terenach Crystal Falls. Co prawda - nie były one jakieś mega wielkie, ale zawsze coś. Weszłam jednak na małą łąkę. Trawa była lekko mokra. Nagle usłyszałam łamiącą się gąłąź. Odskoczyłam do tyłu i spojrzałam się na krzak.Lekko odgarnęłam liście. Stała tam lekko brązowa wadera, o ślicznych, jasno fioletowych oczach. Odchyliłam je mocniej, bym mogła przejść. Ona, zaczęła patrzeć się z nadzieją w moje oczy.
- Co Cię tu sprowadza? - spytała cicho.
- Ja.. Nie wiem. Podobno jest tu jakaś wataha.. - odparła, podchodząc bliżej.
- Owszem, jest tutaj wataha. Moja wataha. Zwie się Crystal Falls - powiedziałam zbliżająć się do wadery.
Wadera ucieszona usiadła.
- A.. Mogłabym dołączyć? - zapytała po chwili.
- Tak, możesz. Oprowadzę Cię po terenach.
Po chwili ruszyliśmy. Obejrzeliśmy wpierw magiczny wodospad. Następnie pokazałam jej głóną jaskinię, aby zawsze wiedziała, gdzie pójśc by zawołać o pomoc. Dzień minął szybko. Po chwili zrobiło się ciemno, ponuro.. Wadera poszła do wcześniej pokazanej jej przeze mnie jaskini. Ja zasnęłam w swojej.
~~ Nazajutrz ~~
Obudziłam się z samego rana. Przed jaskinią stał Jasper. Na pysku miał uśmiech. Weszedł powoli do środka, rozglądając się, tak jakby szukając czegoś. Potknął się o kamień.
- A tak.. Czy chciałabyś przejść się nad morze? - spytał.
- No.. Z chęcią - odparłam wstając.
Przeszliśm się nei mał kawałek. Ale, w końcu, wielka skała odkryła piękne morze. Wbiegliśmy na parzący piasek. Zaczęłam się śmieć, gdyż wilk znowu zaliczył glebę. Podbiegłam do niego.
- Nic Ci nie jest? - zaśmiałam się głośno.
- Niee...
Pobiegliśmy więc do przodu, w stronę morza. Wskoczyliśmy do mroźnej wody. Ochlapałam basiora, a ten pod wodą złapał mnie za nogę. Wpływając pod wodę, złapałam oddech, by się nei utopić. Ujrzałam wiele raf koralowych. Obok jednej przepływała kolorowa wyba. Chciałam się zaśmiać, lecz byłam pod woda. Wypłynęłam na powietrze. Tam ujrzałam Sam'a i Dean'a. Szli w moją stronę, jakby wiedzieli, że tam jestem. Z wody wynurzył się również Jasper. Dean zaczął iść szybciej, a Sam próbował go dogonić. W końcu pojawili się obok mnie.
- Hej.. - powiedział patrząc na Jasper'a - Poszłabyś może na polowanie? Sam chciał, abyś szła z nami.
- Hmm.. No.. Mogę.. Ale.. Jasper. Przed chwilą tu przyszliśmy - mruknęłam niezbyt zadowolona.
- Ale.. No prooszę.. - mówił prosząco Sam.
- No.. Dobrze. Ale niezbyt długo, muszę coś załatwić.
( Samuel, Dean, Jasper? )

Od Dean'a - CD historii Sayenny

Byłem strasznie zły na Sam'a za to co zrobił... chociaż nie. Ja byłem wściekły! Miałem ochotę wydrapać mu te jego małe gały, a potem spalić żywcem. Dobrze, że chociaż Sayenn nie stawiała oporu, gdy przeniosłem ją do mojej i Sam'a jaskini.

Zanim moja przyjaciółka i brat się obudzili wybrałem się na szybciutkie polowanie. Gdy wchodziłem do lasu spotkałem tam Jaspera, nawet dobrze, bo musiałem mu coś przekazać.
- Cześć. - powiedział jak zwykle w dobrym humorze.
- Siems. - mruknąłem. - Mam do Ciebie sprawę.
- Tak?
- Mógłbyś przekazać wszystkim wojownikom i morderczyni, że dzisiejszy trening nie będzie o 16, a 18? - zapytałem.
- Nie ma sprawy, a czemu?
- Muszę załatwić sprawy osobiste. - odparłem wchodząc do lasu.
- A Nirvana wie?! - krzyknął za mną.
- Nie, ale jak ją spotkasz to jej powiedz okey?!
- Jasne. - powiedział po czym do mnie podbiegł. - Widziałeś Sayenne? Byłem u niej rano, ale w jaskini było pusto.
- Widziałem.
- Powiesz gdzie jest?
- U mnie w jaskini.
- Aha... Ty mieszkasz w ostatniej, co nie? - dopytywał się.
- Tak mieszkam w ostatniej. - odparłem już lekko zirytowany. Lubię gościa, ale czasami nadaje i nadaje x^x - A co?
- Nic pójdę ją odwiedzić.
- Nie chcę Cię zniechęcić, czy coś, ale Sayi chyba jeszcze śpi.
- Jeszcze? - zaskoczył się.
- Tak... Po wczorajszym wydarzeniu spała u mnie, ale mniejsza z tym. Możesz iść sprawdzić. Ja już muszę lecieć. - odparłem.
Po tej krótkiej rozmowie zacząłem wyszukiwać czegoś do jedzenia. Po jakiś 10 minutach znalazłem króliczą norę. Powąchałem ją i wyczułem zapach zwierzęcia. Jak opętany zacząłem kopać, królik powtórzył mój ruch.
- Nie uciekniesz. - szepnąłem złośliwie pod nosem i zanurzyłem łapę w dziurze. Wsunąłem pazury tak na 15 cm i przebiłem nimi zwierze. Gdy przestało się ruszać bezpiecznie je wyjąłem, otrzepałem z piasku, przyrządziłem i pobiegłem do jaskini.

Tam zastałem siedzącą Sayenne, spojrzałem na Sammy'ego, który jeszcze spał. Podałem jej śniadanie, poczekałem przy niej aż zje i poszedłem po jedzenie dla brata.
Gdy już upolowałem mu młodego jastrzębia (Sam uwielbia wszystko co lata) wróciłem do jaskini. Basior siedział obok wadery. On miał minę mówiącą "Mów!", a ona "Czy to prawda?". Lekko się przeraziłem co on mógł jej powiedzieć, bo znając Sam'a to wszystko D:
- Masz młody. - powiedziałem rzucając mu przyrządzonego ptaka. On złapał go w pysk w locie jak foka xd - Jak tam Say? Dobrze się czujesz?
- Cz-czemu miałabym... się czuć źle? - zapytała ledwo składając zdanie.
- Wczoraj źle się czułaś więc pytam, czy dzisiaj wszystko okey. To jak?
- Już mi lepiej... Chyba byłam wczoraj głodna. - oznajmiła powoli wstając. Natychmiast do niej podbiegłem i jej pomogłem. - Dzięki. Wiesz... ja... Muszę iść na... obchód watahy.
- Pomożemy Ci. - powiedział Sam.
- Dziękuję, ale wolałabym iść sama. Muszę trochę ogarnąć myśli... Doszło tylu członków i tyle spraw.
- Dobrze. - odparłem. - Właśnie był tu Jasper?
- Nie. - odpowiedział Sam.
- Okeeey... Say o 18 mamy trening chcesz wpaść?
- Po co? - zapytała, a właściwie krzyknęła wyrwana z myśli.
- Cóż... Jesteś samicą alfa więc sądzę, że powinnaś być na takich sprawach. - uśmiechnąłem się.
- No racja. Wpadniesz po mnie?
- Jasne. - nim zdążyłem odpowiedzieć Sayenna wybiegła z jaskini. - Co jej powiedziałeś? - dodałem zwracając się do brata.
- Ja? Nic? - odparł robiąc minę niewiniątka.
- Wiem, że kłamiesz, a gdy dowiem się co jej powiedziałeś ty chachorze obiecuję, że nie dożyjesz drugich urodzin.
- Tia... Idę się pobawić, bo nudno.
- Pobawić? Z kim? Nie ma tu innych szczeniaków.
- A powiedziałem jak bawić? - zachichotał.
- Co ty robisz, gdy się bawisz? - zapytałem zdezorientowany.
- Często za kimś chodzę, ale najczęściej za Fay.
- Fay?
- Faith. Ona jest taka piękna i interesująca. - rozmarzył się.
- Jprd... Idź ty mały Romeo, ale uważaj. Z tego co wiem ta wadera ma niezły charakterek.
- Ta... Tak jak ty. - zaśmiał się i wybiegł. Ja za ten czas postanowiłem się zdrzemnąć, aż do 18.

~o 18:00~

Obudziłem się w sam raz na trening. Szybko zrobiłem małą rozgrzewkę i pobiegłem po samicę alfa. Po drodze do jej jaskini zauważyłem schowanego w gałęzi drzew Sam'a i idącą drogą naszą morderczynię - Faith. Olałem ich i zapukałem do jaskini Say.
- Kto tam? - zapytała.
- Ja Dean. Idziesz?

<Sayenn idziesz? ;3>

Od Jasper'a - CD historii Flame'a

Chodząc po lesie zauważyłem iskrę , a potem gdy lepiej się przyjrzałem spostrzegłem wilka . Podbiegłem do niego . Był nieprzytomny .
- Nic dziwnego .... Z taką raną to cud , że jeszcze żyje .... - mruknąłem przyglądając się wilkowi
Nałożyłem sobie na plecy basiora i zacząłem szukać Neko . Na szczęście znalazłem ją w jej jaskini .
- O witaj Jasper , co cię tu sprowadza ? - przywitała mnie miło
- Łażąc po lesie znalazłem tego wilka . Jest w raczej kiepskim stanie , mogłabyś mu pomóc ? - odparłem kładąc przed nią basiora
- No rzeczywiście , nie zbyt dobrze prezentuje się ta rana . Ma szczęście , że przechodziłeś niedaleko niego . Zrobię co w mojej mocy - "puściła" mi oczko
- Heh , dzięki . To ja idę - pożegnałem się
- Pa pa !
Wyszedłem z jaskini .
- Hmmm .... To co ja teraz porobię ? - pomyślałem i nagle wpadłem na pomysł
W podskokach ruszyłem w stronę jaskini Say . Zapukałem .
- Hej ho , jest tam kto ? -zawołałem radośnie
- Ja jestem - odparła wychodząc na zewnątrz wadera - Coś ode mnie chciałeś ?
- Tak , masz może teraz wolny czas ?
- No , chyba tak ...
- W takim razie zapraszam cię na .........
Wadera zrobiła wielkie oczy .
- Przechadzkę - złapałem Say za łapę i pociągnąłem za sobą - Zero odmowy . - uśmiechnąłem się

<Say C:>

Od Sayenny - CD historii Dean'a

Basior odprowadził mnie do jaskini. Myślałam, że nic nie popsuje tego dnia, lecz.. Gdy się żegnaliśmy, nasze pyszczki znów były blisko siebie.. Nagle jednak coś popchnęło Dean'a, i złączyły się. Wilk po chwili odskoczył i zszkokowany zaczął krzyczeć na powód pocałunku. Za drzewem był Sam. Wskoczyłam do jaskini, i bez słowa upadłam na ziemię. Poczułam się źle.. To chyba przez ten szok. Po chwili weszedł Dean.
- Say? Przepraszam. To Sam. On czasami ma takie choler*nie głupie odpały. Wybacz... - zaczął sie tłumaczyć.
W jaskini zapadła grobowa cisza. Poruszyłam lekko łapą, która trzęsła się jak galareta.
- Say? Odpowiesz? - powiedział podchodząc do mnie - Co Ci jest? - dodął po chwili.
- N.. Nie wiem.. Źle s.. się czuję.. - odpowiedziałam cicho, wstając i przytulając basiora.
- Nie zostawię Cię tu - mruknął łapiąc mnie na grzbiet - Idziemy do mnie.
Wilk przeniósł mnie do jego jaskini. Ułożył mnie na posłaniu i położył się obok. Zasnęłam.
~~ Nazajutrz ~~
Obudziłam się samemu. Obok mnie nie było mego przyjaciela. Powolnie wstałam i ziewając zauważyłam go przy wejściu, z królikiem w pysku. Połozył go przede mną.
- Smacznego - rzekł, siadając za królikiem.
Zjadłam posiłek przygotowany przez Dean'a. Ten wyszedł, aby posuzkać czegoś dla Sam'a. Szczeniak podeszedł do mnie i usiał.
- Ty kochasz mojego brata, co nie? - spytał patrząc się w moje oczy.
- Ja.. No.. Yy.. - nie wiedziałam co powiedzieć.
- Przecież widzę.. Ty też podobasz się Dean'owi.
Zaczęłam się zastanawiać - czy to prawda? Czy szczeniak nei wymyślił sobie tego tak.. Po prostu? Siedziałam patrząc się, czy Dean idzie w naszą stronę..
( Dean? Dokończysz, czy nie? ♥ )

Od Faith

Nie wiem ile to już dni tak podróżuję. Pięć ? Osiem ? Dwanaście ? Po czterech przestałam liczyć. Czuję się okropnie. Jestem wyczerpana i wygłodzona. Nie mam siły nawet na polowanie, a co dopiero na dalszą wędrówkę.
Dotarłam nad wodospad. Napiłam się wody i położyłam pod ogromnym drzewem. Przymknęłam oczy i oparłam głowę o przednie łapy. Wsłuchując się w szum wody i ćwierkanie ptaków powoli odpływałam. W końcu udało mi się zasnąć.
Obudziło mnie szturchanie w bok. Mruknęłam niezadowolona i mocniej zacisnęłam powieki. Ten ktoś jednak nie ustępował, nadal trącał mnie łapą.
Niechętnie otworzyłam oczy i podniosłam się z ziemi. Ujrzałam śnieżnobiałą wilczycę wpatrującą się we mnie.
- Witaj - Powiedziała.
- Witaj - Mruknęłam pod nosem - Jestem Faith.
- Sayenna. Co tu robisz ?
- Nic ciekawego. Szukam watahy.
- Tak się składa, że prowadzę watahę Crystal Falls. Chcesz dołączyć ?
- Jasne.

< Sayenna ? >

Od Neko

Obudziłam się. Rozejrzałam się. Leżałam na jakiejś łące. Ale jak ja się tu znalazłam? Po prostu nie pamiętam... Usłyszałam kroki.
- Witaj - powiedziała jakaś wilczyca.
- Gdzie ja jestem? - spytałam.
- Na terenach watahy Crystal Falls - odparła spokojnie. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
- Czekałam tu na ciebie - dodała.
- My... Znamy się? - powiedziałam niepewnie
- Ja ciebie owszem, ale ty mnie nie znasz.
- Więc, kim ty jesteś...? - spytałam.
- Jakby Ci to wytłumaczyć... Tylko ty mnie widzisz.
- Co?! - krzyknęłam.
- Jestem duchem. Ty mnie widzisz, gdyż potrafisz wskrzeszać - odparła spokojnie. Zamrugałam zdziwiona. Spojrzałam na nią.
- Ale czyim jesteś duchem...? - powiedziałam niepewnie. Może to był po prostu sen...?
- Kiedyś się dowiesz... Może - westchnęła. Rozejrzałam się, a kiedy spojrzałam na miejsce gdzie wcześniej stała, jej już nie było.
- Gdzie jesteś? Hej! - zawołałam, ale nikt nie odpowiadał. Wstałam. Rozejrzałam się ponownie i ruszyłam przed siebie. Nie zaszłam zbyt daleko, gdyż usłyszałam z tyłu głos.
- Co Cię tu sprowadza? - odwróciłam się i zobaczyłam białą wilczycę.
- Ja... - zaczęłam - Nie wiem... Słyszałam że tu jest jakaś wataha...

<Sayenna?>

Od Flame'a

Po ostatniej walce byłem wykończony. Ze złamaną łapą i dużą raną na brzuchu ciężko było się ruszać, a co dopiero podróżować. Modliłem się, żeby kogoś znaleźć zanim zdechnę z głodu. W tym stanie nie miałem szans na upolowanie czegokolwiek.. Padałem już z wycieńczenia, byłem pewny, że to koniec, nie mam szans na przeżycie. I wtedy w oddali pojawił się zarys wilka, użyłem mocy ognia by zwrócić na niego swoją uwagę..

<Dokończy ktoś? ;3 >

Nowy wilk - Flame!

~~ Flame, Przywódca Polowań ~~

poniedziałek, 22 lipca 2013

Od Dean'a - CD historii Sayenny

Uroczo było tak spędzić wieczór z Sayenną. Szkoda, że Sam przywlekł ten swój mały tyłek, bez niego byłoby romantyczniej, ale co zrobić... rodzina. Gdy siedzieliśmy i oglądaliśmy zachód słońca jakoś tak moja łapa powędrowała do jej. Say odwróciła się w moją stronę akurat, gdy na nią patrzyłem tak więc nasze spojrzenia się spotkały. Patrzeliśmy sobie w ciszy wzajemnie w paczydełka (xd), nasze pyszczki były niebezpiecznie blisko siebie, aż tu nagle Sam wyrwał mi kawałek sierści ogona. Odwróciłem łeb i spojrzałem na niego groźnie, widać nie był zadowolony, że zwracam tyle uwagi waderze.
- Chce mi się spać. - powiedział mierząc mnie wzrokiem.
- To idź spać. - odpowiedziałem.
- Boje się iść sam. - oznajmił po czym wskoczył mi na grzbiet. - Zanieś mnie.
- Jestem zajęty. - mruknąłem.
- Dean... Szczeniak jest zmęczony. - powiedziała więc z lekkim oburzeniem wstałem.
- Idziesz też Say? - zapytałem.
- Mogę się przejść. - odparła i również wstała.
W ciszy (Sam już zasnął) powędrowaliśmy w stronę jaskiń. Moja i Sam'a znajdowała się na samym ich końcu, ponieważ cenię sobie prywatność.
Gdy byliśmy już na miejscu położyłem Sam'a w jego łóżku i wróciłem do wadery.
- Późno już. - powiedziała pocierając ramiona łapami. Nie czekałem na zbędne "Zimno Ci? Przyniosę koc" itp. Po prostu szybkim ruchem przyniosłem waderze futro z niedźwiedzia, którego niedawno upolowałem. - Dzięki. - szepnęła.
- Nie ma za co. - Say zaczęła odchodzić w kierunku swojej jaskini, ale dogoniłem ją. - Odprowadzę Cię.
- Nie musisz. Zostań z Sam'em.
- Nie muszę, ale chcę. - uśmiechnąłem się.
Odprowadziłem Sayi pod jaskinię. Tam, gdy się żegnaliśmy zaszło coś co mogło popsuć całą naszą przyjaźń.
Pożegnałem Say i wtedy znów nasze spojrzenia się spotkały. Pyszczki znów były blisko siebie, a wtedy... Ktoś mnie dość mocno popchnął tak, że pocałowałem waderę. Gdy wszystko ogarnąłem odskoczyłem od niej i rozejrzałem się. Zobaczyłem za drzewem Sam'a. Miałem ochotę go udusić. Spojrzałem na wilczycę. Na jej twarzy malowało się zdziwienie, smutek, zaskoczenie... coś w tym stylu. Bez słowa wbiegła do jaskinia.
- Nie ma za co. - usłyszałem chichot brata.
- Że co? - zapytałem ledwo co powstrzymując się od walnięcia go.
- Nie ma za co. Wiem, że na nią lecisz.
- To moja przyjaciółka... Won do jaskini. - warknąłem.
- Co?
- Won do jaskini! - powtórzyłem i szepnąłem do wnętrza jaskini. - Say? Przepraszam. To Sam. On czasami ma takie choler*nie głupie odpały. Wybacz... - po tych słowach wadera nie odpowiadała. Zapadła grobowa cisza, którą musiałem przerwać. - Say? Odpowiesz?

<Sayenno wybacz x.x>

Konkurs!

Aktualnie w watasze jest KONKURS! Zapraszam wszystkich do udziału.

//Sayenna

Od Sayenny - CD historii Dean'a

Byłam ucieszona, że Dean jest w stanie tak bardzo polepszyć mój humor. Z uśmiechem wstałam z grzbietu wilka, i usiadłam na kocyku.
- Było warto zostać porwaną? - zpytał Dean.
- Hmm.. Zastanowię się.. - powiedziałam krótko - Tak - dodałam po ilku sekundach.
- Eh, to fajnie. Zasiądźmy do jedzenia - powiedział siadając.
Na początku nie odzywałam się. W mojej głowie panowało zastanowienie mieszane ze strachem.. Chwilę później jednak pojawił się Sam. Biegał wokoło nas jak oczalały. Dean lekko się zarumienił. Chyba go to zdenerwowało.. Nie wiem : D . Gdy szczeniak się uspokoił, usiadł koło nas. Poprosił o kawałek mięsa z wytrzeszczem na pysku. Rzuciłam mu nogę królika. Nie zdejmując uśmiechu zajadał się posiłkiem. Czas mijał, a słońce spadało z nieba. W końcu nadszedł czas na zachód słońca. Usiadłam obok swojego przyjaciela i z uśmiechem obserwowałam zachodzące słońce. Wyciągnęłam łapę, gdy ziewałam. Dean zbliżył do mojej swoją ♥ . Znów zaczęły męczyć mnie przedziwne myśli. Westcnęłam cicho. Spojrzawszy się w jego oczy, zachciało mi się wszystko mu powiedzieć..
( Dean? Prawdziwku ♥ )

Od Dean'a - CD historii Sayenny

Nie wiem co dzisiaj ugryzło Say. Gdy przyszedłem do niej do jaskini leżała zamyślona z głową na łapach, żeby nie powiedzieć smutna. Chciałem się czegoś dowiedzieć, co jest nie tak, ale z drugiej strony nie chciałem zasmucać jej jeszcze bardziej. A gdy zjawił się ten obcy basior i powiedział "Hej" to Say już całkiem się zasmuciła. Odeszła ode mnie i usiadła w kącie. Przez chwilę patrzałem, czy ktoś nie zmierza w kierunku jaskini alf. Gdy już byłem pewien, że nikt podszedłem do wadery.
- Sayi? Co Ci? - zapytałem troskliwie.
- Nie nic. - odparła unikając mojego spojrzenia.
- Przecież widzę, że tak. - powiedziałem ocierając łzę, która spływała po jej policzku.
- Naprawdę nic. Tylkooo... mocno boli mnie brzuch. - szepnęła.
- Chyba jeszcze nie ma medyków, ale ja coś się na tym znam. Przynieść Ci coś?
- Gdybyś mógł. - powiedziała.
Niezbyt wierzyłem w tą bajeczkę o brzuchu o znam Say, więc nie zacząłem szukać lekarstwa lecz po prostu jakiś smakołyków by poprawić jej humor.

Gdy byłem już w lesie z miską zacząłem zrywać jagody i maliny. Dziwnie się z tym czułem, bo zbieranie owoców to... Takie chyba bardziej dla wader, ale trudno. To uczyniło mnie bardziej uroczym i troskliwym ;3 Podczas, gdy ja zbierałem jagody i maliny poprosiłem sama by skombinował jakiś koszyk. Chciałem urządzić piknik dla Say. Gdy miska z jagodami i malinami była pełna włożyłem ją do torby, którą miałem przewieszoną na boku i wyjąłem drugą - pustą. Zacząłem zbierać ostrężyny, a po przemieszczeniu się w inne miejsce wiśnie i po kilka śliwek oraz brzoskwiń. Owoce zaniosłem nad wodospad (na szczyt), ponieważ stamtąd było pięknie widać wodospad i... zachód słońca ;3 Nikt nie powiedział, że nie może być romantycznie xd Szczerze? To Say mi się podobała, nawet bardzo. Zwłaszcza za nieuległy charakter, ale jej uroda też jest bez porównania. Wracając do pikniku. Rozłożyłem tam koc poukładałem miseczki, owoce oraz włożyłem do a'la koszyka lód i wino(mniejsza skąd to wziąłem). Potem poszedłem jeszcze upolować 2 zające i gdy je przyrządziłem (w sosie cytrynowo-miętowym z jagodami) pobiegłem po waderę.

Przed jej jaskinią Sayenny zauważyłem jak wychodziła z niej Casey. Podbiegłem do niej.
- Co u niej? - zapytałem patrząc wgłąb jaskini.
- Za nic jej stamtąd nie wyciągniesz. - powiedziała. - Chciałam z nią pochodzić po terenach i wg, ale ma dzisiaj totalnego doła.
- Nie takie rzeczy się robiło. - odparłem, pożegnałem waderę i zapukałem do wejścia.
- Proszę. - usłyszałem stłumiony głos Sayi. Wszedłem do środka i podałem jej łapę. - Co?
- Choć ze mną.
- Nie, Dean. Dzisiaj nie. - powiedziała. - Strasznie boli mnie...
- Przestań. Potrafię rozpoznać, gdy symulujesz. - zaśmiałem się... szczerze.
- Po prostu nie chcę wychodzić. - powiedziała przysuwając się jeszcze bliżej ściany.
- Obiecuję, że poprawi C to humor.
- Nie chce mi się nigdzie iść. - odparła z minimalnym uśmiechem.
- Skoro nie... - przewróciłem oczami i wziąłem waderę jak "worek kartofli".
- Co do...? - tylko tyle powiedziała, bo ruszyłem w marsz nad wodospad.

Na miejsce specjalnie szedłem tak, by Say nie widziała co jest z przodu. Chciałem jej zrobić niespodziankę. Gdy było już widać koc nabrałem tępa i... potknąłem się ._. Wadera wypadła mi z łap, ja rąbnąłem o glebę. Leżałem brzuchem ku ziemi, a wadera leżała na mnie tak, że stykaliśmy się plecami. Po chwili ciszy wybuchliśmy śmiechem.
- Wygodnie? - spytałem.
- O... Już wstaję. - odparła i wstała. Ja również. Wtedy zaprowadziłem ją do koca i zapytałem.
- Było warto zostać porwaną?

< Say, było warto? xd>

niedziela, 21 lipca 2013

Od Sayenny - CD historii Jasper'a

Wilk wydawał się być przyjacielski. Właśnie takich szukam do watahy.. Aby nie byli jakimiś ponurymi gburami, nie odzywającymi się do nikogo. Tylko takich, którzy potrafią z uśmiechem powitać dzień i cieszyć się na zapas z następnego. Lecz, zanim ucieszą się z całego tygodnia, a może następnego, starają się jak najlepiej wykorzystać dane im sekundy. Takie wilki właśnie cenię i lubię. Chociaż, nie mam nic do tych ponurych. Szczerze - sama taka jestem. Nie moge zaprzeczyć. W ciszy szłam obok gwizdającego Jasper'a. Gdy zbliżyliśmy się do jego jaskini, rzucił pogodnym uśmiechem na pżegnanie. Pomachałam ogonem i ruszyłam w stronę swojego domu.
~~ Nazajutrz ~~
Obudziłam się nad ranem. Przed wejściem do jaskini pojawił się jasny promień slońca, topiący trawę i ziemię w swym złotym kolorze. Usiadłam pzez jaskinią i rozmyślałam nad swymi uczuciami. Czy.. Czy ja mogłam zakochać się w którymś z nich? W Dean'ie? A może w Jasper'ze? Albo i w ich dwojgu.. Mocno uderzyłam się łapą w głowę. " NIE! " pomyślałam. Znów uderzyłam się w głowę. Przede mną pojawił się Dean.
- Hej.. - powiedział spojrzawszy się na mnie - Nic Ci nei jest? - spytał.
- E.. Niee.. Ja tylko.. Noo... Bo wiesz.. - starałam się wyrzucić coś z siebie.
- Nie chcesz - nie mów. Do niczego się eni zmuszam - rzucił po chwili.
- Nie zrozum mnie źle. To po prostu są.. Dziwne sprawy.. Ty tego pewnie nie zrozumiesz. W pewnym sensie chodzi o Ciebie.. Ale.. Boję się, że mnie wyśmiejesz.
- Nie, nie wyśmieję Cię. Jesteś moją przyjaciółką.. - powiedział siadając obok mnie.
- Ja nie mogę. Nie potrafię.. - odpowiedziałam i weszłam do jaskini.
Dean nadal siedział obok niej. Cały czas patrzył się na wejście. Po jakimś czasie obok niej pojawił się uradowany Jasper. Z uśmiechem na pysku, przeszedł obok, lecz najpierw powiedział ' Hej! '. Zachciało mi się płakać. Nie chciałabym nikogo zranić, lub coś. Położyłam się w kącie, kładąc swój pysk na poobijane łapy i ocierając łzę..
( Dean? Jasper? )

Od Jasper'a - CD Sayenny

- Pięknie tu - powiedziałem przerywając ciszę
- Tia .... - odparła
Nastała słodka cisza w której oboje podziwialiśmy zachód słońca . Po chwili słońce schowało się za horyzontem i niebo spowił mrok .
- No to chyba trzeba wracać . Zachód się skończył , nastała noc . - powiedziałem
- Tak , pokarzę ci jaskinie .
Zeszliśmy z góry i szliśmy przez las . Rozejrzałem się i zacząłem wesoło pogwizdywać . Wadera obejrzała się na mnie , a ja posłałem jej promienny uśmiech .

 <Say xD >

Pora roku - Wiosna!

No więc, w naszej watasze porą roku jest... Wiosna! Proszę uwzględnić to w opowiadaniach.
// Sayenna

Od Sayenny - CD historii Jasper'a

Przechadzałam się po słonecznej łące. Dzisiaj było wyjątkowo cicho i spokojnie. Myślałam, że już nic nie zakłóci mojego cichego raju, aż nagle ktoś zaatakował jelenia. Skuliłam się do ataku, lecz na początku zastanawiałam się, kto to może być. Casey, Dean, Nirvana.. A może ktoś, kogo całkowicie nie znam? Wygramoliłam się więc zza krzaków i warknęłam:
- Kim jesteś?
- Jasper, a ty? - usłyszałam głos wilka.
Wróciłam do normalnej postawy. Nieufnie podeszłam do basiora. Powąchałam go z lekkiego daleka. Poczułam, że nie jest groźny. Podeszłam więc bliżej.
- Sayenna - odparłam po chwili ciszy - Nazywam się Sayenna.
- Co tutaj robisz? - zapytał po chwili.
- Na tych terenach jest moja.. Wataha. Crystal Falls - odpowiedziałam basiorowi siadając.
- Crystal Falls? - spytał.
Przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy. Spojrzałam się na niego, po czym na chmury. Położyłam swój pysk na łapy i powolnie wyrzuciłam słowa.
- Tak, Crystal Falls. To moja wataha - mruknęłam.
- Ładna nazwa.. A.. Czy mógłbym dołączyć? - powiedział nieśmiało.
- Owszem, możesz. Oprowadzę Cię po terenach. Są jak na razie małe, ale coś się wymyśli.
Zabrałam wilka nad małe jezioro. Po tem nad większe, aż w końcu na największą górę. Był tam taki piękny widok.. Słońce powolnie chowało się za lasem, tworząc malinową otoczkę pól..
( Jasper? ;3 )

Od Jasper'a - Wataha?

- No i gdzie ja mam iść ... Czuję się jakbym łaził w kółko ... -powiedziałem i stanąłem prze dużym głazie - Już tu byłem ;-; Dziesięć minut temu ...
Położyłem się i niespodziewanie zaburczało mi w brzuchu .
- Chyba trzeba coś wszamać .
Wstałem i ruszyłem w las za kamieniem . Po chwili znalazłem się na łące .
- W końcu wyszłem ;-;
W oddali zauważyłem dwa jelenie .
- Obiadek czeka - mruknąłem pod nosem i ruszyłem biegiem w stronę zwierzyny
Jeden z jeleni przwrócił się więc nie musiałem się zbytnio męczyć . Wgryzłem mu się w szyję i po chwili wyzionął ducha .
- Smacznego - powiedziałem do siebie
- Ej , kim jesteś ? - usłyszałem za sobą wilczy głos
- Jasper , a ty ?

<Say? ;-;>

Nowy wilk - Jasper!

~~ Jasper, Wojownik ~~

Od Louise

Przechadzałam się po lesie, aż wpadłam na jakąś waderę.
- Hej. - przywitałam się. Zmierzyła mnie wzrokiem.
- Hej. - odparła nieufnie. Nie wydawała się być miła. Może lepiej zejść jej z drogi...
- Co porabiasz? - palnęłam. To był błąd.
- Raczej nie muszę ci tego mówić. - odpowiedziała z wrogością w głosie.
- A-aha. A... Należysz może do jakiejś watahy? - spytałam nieśmiało.
- Nie. - ucięła krótko. Westchnęłam. - Ale mam. - dodała po chwili. Spojrzałam na nią z nadzieją.
- A-a mogę dołączyć? - zapytałam. Kiwnęła głową. - Dzięki!

<<Sayenna?>>

Nowy wilk - Nirvana!

~~ Nirvana, Przywódczyni Walk ~~

Nowy wilk - Casey!

~~ Casey, Przywódczyni Polowań ~~

Od Samuel'a i Dean'a - Crystal Falls?

*Dean
Jak zwykle nie umie odpuścić. Cały czas tylko drze tą swoją ładną buźkę. Jestem tylko "[...]piep*rzonym dupkiem, który zmarnował jej całe życie!" i "[...] zwykłym skur**elem przez, którego matka się jej wyrzekła". Takie teksty słyszę od kilku dni. Nie wiem co ją napadło, może ciąża? Ale chyba bym poznał... Pamiętam jak mama była w ciąży z Sam'em.
- Zniszczyłeś mi całe życie! - warknęła Anna zalana łzami.
- Ja?! Czy kazałem Ci do chol*ery za mną iść?! Nie! Sama wybrałaś sobie takie życie. - odwarknąłem układając się na mchu. Teraz chciałem tylko zasnąć i obudzić się jutro bez zmartwień tak jak co dzień.
- Masz racje... To moja wina... Mogłam zostać u Łowców... *(skrót byłej watahy)* Mikey... Starał się o moje względy, ale nie... Ja musiałam wybrać Ciebie! Czemu byłam taka głupia?! - tego było już za wiele. Nienawidziłem, gdy wspominała o tym skur... Bez słowa, tylko warcząc wstałem i wybiegłem z jaskini. Na moją twarz od razu spadło sporo kropel deszczu. Mimo nocy, zauważyłem Sammy'ego siedzącego pod sosną.
- Rozstajecie się? - zapytał smutny.
- Nie. Anna po prostu jest zła, że nie potrafię znaleźć odpowiedniego dla nas terenu. - odparłem czochrając mu grzywę.
- Przestań. - zaśmiał się ponuro i wtedy zaburczało mu w brzuchu.
- Głodny?
- Yhym.
- Choć, zapolujemy. - uśmiechając się wstałem i otrzepałem się z deszczu.
- Ta... Idź poluj z tym gówniarzem. - usłyszałem wark Anny, która zaraz do nas podbiegła.
- Idź i zacznij sam. Zaraz do ciebie dołączę.
- Dobrze... - szepnął Sammy i zniknął pomiędzy gałęziami.
- Masz jakiś problem?! - zwróciłem się do wadery.
- Tak mam! Ty nim jesteś! - warknęła. Ja by nie kłócić się dłużej odwróciłem się lecz ona nie skończyła. Pociągnęła mnie za ramię. - Mówię do Cie... - Anna nie dokończyła, ponieważ byłem na tyle wkur*iony, że ją popchnąłem.
Wilczyca zatoczyła się do tyłu i potknęła o kamień. Natychmiast do niej podbiegłem lecz za późno... Moja ukochana spadła w przepaść. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje, leżałem z pyskiem i łapami zwieszonymi w dół ze urwiska. Patrzyłem na jej martwe ciało... na krew, która wypływała z jej ciała... Nie wiem nawet kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Musiałam płakać już dość długo, ponieważ moje łapy były całe mokre. Nie mogłem żyć z poczucia winy, łapami zacząłem wysuwać się za urwisko... Jeszcze tylko troszkę...

*Sam
Gdy wbiegłem w krzaki nie miałem zamiaru polować. Miałem... Coś w rodzaju wizji. Widziałem tylko zdołowanego Dean'a posuwającego się w przód. Musiałem znaleźć pomoc. Biegłem dosyć długo, dopiero po 30 minutach poczułem zapach wilków, a jeszcze kilka minut później ujrzałem w jaskini białą waderę. Przed wejściem zatrzymałem się i szepnąłem.
- Proszę pani...
- Hy? Kto tam jest? - zapytała nieufnie.
- Ja... - znów szepnąłem i odsunąłem się w dal by mogła mnie zobaczyć. Światło księżyca akurat świeciło prosto na mnie.
- Czego szukasz?
- Niech mi pani pomoże, proszę... Mój brat... On ma chyba kłopoty. - wyjąkałem to co zapadło mi w pamięci.
- Jakiego rodzaju kłopoty? - powiedziała podchodząc do mnie i uważnie mi się przypatrując. Szczerze? Chyba już ją kiedyś wybrałem.
- Nie wiem... Dean stał nad urwiskiem i...
- Dean? - wadera jakby lekko się przeraziła, ale zaraz się opanowała. - Gdzie?
- Tam są takie góry i urwisko, a na dole jest jakby rzeczka z ostrymi skałami. - mówiłem wymachując przy tym łapkami.
- Chyba wiem o czym mówisz. - szepnęła. Zaraz potem wzięła mnie za skórę na karku i zarzuciła na grzbiet. - Trzymaj się mocno.
- Jasne. - powiedziałem energicznie. Śnieżnobiała wilczyca popędziła sprintem w kierunku, z którego przyszedłem. Jakby wiedziała gdzie stawiałem kroki.
Gdy dotarliśmy już do Dean'a wadera szybko lecz delikatnie zdjęła mnie z grzbietu i rzuciła się na ratunek mojemu bratu, który już prawie spadał z urwiska.
- Dean! - krzyknąłem. Zaraz potem Dean spadł, a wadera skoczyła za nim.

*Dean
Gdy już byłem cm od tego by spaść i dołączyć do Anny w świecie zmarłych usłyszałem krzyk Sammy'ego. Chciałem się odwrócić, ale kamień pod moją łapą się osunął, a ja spadłem. Gdy leciałem w dół zauważyłem, że leci "ze mną" również biała wadera. Dziwnie znajoma. Nie mogłem pozwolić by zabiła się z mojego powodu (mimo iż mam nieprzyjemny charakter szanuję wadery). Chwyciłem ją w locie i dzięki żywiołowi powietrza uniosłem nas ku górze.
Gdy tylko odstawiłem ją na kamień ona skoczyła na mnie i tak przekoziołkowaliśmy kilka razy, aż rąbnąłem grzbietem o głaz.
- Debilko! - warknąłem.
- Ja?! Ty chciałeś się zabić! - odwarknęła. Podniosłem wzrok i nasze spojrzenia się spotkały. Te oczy... Ten nieufny wzrok... Znam go skądś.
- Dean. - usłyszałem pisk przerażonego brata.
- Nic mi nie jest Sammy. - zaśmiałem się lekko i poczochrałem mu grzywę.
- Sammy... Dean... - szepnęła wadera pod nosem.
- Tak. Nazywam się D... - nie dokończyłem, ponieważ wadera dała mi z całej "pety" z liścia. Moje oczy (jak to miały w zwyczaju kiedy się złościłem) od razu zaczęły świecić na złoto.
- Dean! - krzyknęła radosna i rzuciła mi się na szyję.
Spojrzałem na Sam'a on na mnie, obydwoje byliśmy całkiem zdezorientowani.
- No tak, jestem Dean. - powiedziałem odpychając ją od siebie. - A ty?
- Sayenna. Nie poznajesz mnie? - zapytała już smutna.
- Niemożliwe. - szepnąłem pod nosem. Wyminąłem ją i odszedłem kilka metrów dalej.
- A jednak. Jestem tutaj.
- Ale... Oni wszyscy zostali zabici. Martwi! - krzyknąłem, a moje oczy jeszcze bardziej zaświeciły.
- Co? Kto Ci to powiedział? - zapytała zdezorientowana.
- Anna. Gdy tylko powiedziałem, że chcę po Ciebie wrócić ona... Odradziła mi tego. Powiedziała, że widziała jak umieracie. Jak was ścinają. Nie wierzę Ci. Nie możesz być Sayenną.
- ... - wadera przez dłuższą chwilę milczała, aż nagle zaczęła nucić piosenkę. Piosenkę dzięki, której tak właściwie się poznaliśmy.
Bez słów tym razem ja rzuciłem jej się na szyję.
- Sayenna. - szepnąłem. Bardzo mi jej brakowało. Była moim jedynym przyjacielem nie licząc Sam'a.
- E-e-em. - chrząknął mały.
- A właśnie. Sayenno to Sam mój młodszy brat. Sammy to Sayenna, moja najlepsza przyjaciółka z dzieciństwa.
- Miło mi. - powiedziała wadera i podała basiorkowi łapę.
- Mi również. - odparł Sam i... ._. pocałował ją w łapę.
- Co za dżentelmen. - zaśmiała się wadera. - A tak właściwie co tutaj robicie?
- E... - nie chciałem by Sayenna dowiedziała się co zrobiłem Annie więc musiałem ominąć parę faktów. - Szukamy watahy.
- Tak?
- Tak! - krzyknął z niewiadomych powodów Sam.
- Tak się składa, że mam. Dopiero co założoną. Jestem tylko ja. - odparła z ciepłym uśmiechem, takim jaki zapamiętałem z dzieciństwa.
- Możemy dołączyć. - zapytałam lekko co ukrywając moją radość.

<Sayenna? ;3>