czwartek, 25 lipca 2013

Od Luki

Szłam spokojnie polną drogą. Pieprzona Starszyzna... Oni na pewno wrócą. Minęło 5 miesięcy, odkąd ustanowiłam nowy porządek w watasze. Musiałam coś zrobić, heloł. W końcu wszystkie wilki, cała wataha, nawet moi rodzice cierpieli, chociaż udawali, że wszystko jest dobrze. Jest jeszcze Rin... Ciekawe, ile teraz miałaby lat.
Kiedy wstąpiłam w las, usłyszałam szelest. Myślałam, że to królik, więc podeszłam w krzaki, skąd dobiegał hałas. Jednak to był wściekły lis, więc po prostu poraziłam go prądem i odeszłam. Jednak po chwili znalazłam jelenia. Zjadłam go i ruszyłam dalej.
Nagle przed moim nosem wybiegł królik. Taki duży, wyrośnięty. Również postanowiłam go zjeść.
Biegłam za nim do małej polanki. Kiedy miałam go chwycić, potknęłam się i poczułam przeszywający ból w nodze. Królik zwiał.
Zaklnęłam pod nosem. Złapałam się w potrzask. Kiedy próbowałam się uwolnić, bolało jeszcze bardziej.
No ładnie.
Chyba spędzę tu resztę życia, póki ktoś mnie nie znajdzie.
Jednak moje modły zostały wysłuchane.
Po kilku minutach usłyszałam jakiś szelest. Myślałam, że albo to jakiś człowiek, albo jakieś zwierzę. Okazało się, że to było to drugie.
Zza krzaków wyszedł biały basior. Przystojny, nie powiem. Podszedł do mnie i zaczął mówić:
-Kim jesteś?
-A czy to ci potrzebne?
On tylko się zaśmiał.
-Spokojnie, nie denerwuj się. Jestem Flame.
-Luka. Co tu robisz?
-Przechadzałem się, nagle cię spotkałem, i chyba zastałem cię w dość niekorzystnej sytuacji...
Po tych słowach zaczął otwierać potrzask. Kiedy już mnie uwolnił, pomógł mi wstać. Ja lekko się zachybotałam, ale utrzymałam się na łapach.
-Może pójdziemy z tym do medyka, co?
-A jest tu jakiś?
-Tak, jest. Niedaleko jest wataha. Może przejdziesz się ze mną?
-Jasne.
<Flame, idziemy? CC: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz