poniedziałek, 22 lipca 2013

Od Dean'a - CD historii Sayenny

Uroczo było tak spędzić wieczór z Sayenną. Szkoda, że Sam przywlekł ten swój mały tyłek, bez niego byłoby romantyczniej, ale co zrobić... rodzina. Gdy siedzieliśmy i oglądaliśmy zachód słońca jakoś tak moja łapa powędrowała do jej. Say odwróciła się w moją stronę akurat, gdy na nią patrzyłem tak więc nasze spojrzenia się spotkały. Patrzeliśmy sobie w ciszy wzajemnie w paczydełka (xd), nasze pyszczki były niebezpiecznie blisko siebie, aż tu nagle Sam wyrwał mi kawałek sierści ogona. Odwróciłem łeb i spojrzałem na niego groźnie, widać nie był zadowolony, że zwracam tyle uwagi waderze.
- Chce mi się spać. - powiedział mierząc mnie wzrokiem.
- To idź spać. - odpowiedziałem.
- Boje się iść sam. - oznajmił po czym wskoczył mi na grzbiet. - Zanieś mnie.
- Jestem zajęty. - mruknąłem.
- Dean... Szczeniak jest zmęczony. - powiedziała więc z lekkim oburzeniem wstałem.
- Idziesz też Say? - zapytałem.
- Mogę się przejść. - odparła i również wstała.
W ciszy (Sam już zasnął) powędrowaliśmy w stronę jaskiń. Moja i Sam'a znajdowała się na samym ich końcu, ponieważ cenię sobie prywatność.
Gdy byliśmy już na miejscu położyłem Sam'a w jego łóżku i wróciłem do wadery.
- Późno już. - powiedziała pocierając ramiona łapami. Nie czekałem na zbędne "Zimno Ci? Przyniosę koc" itp. Po prostu szybkim ruchem przyniosłem waderze futro z niedźwiedzia, którego niedawno upolowałem. - Dzięki. - szepnęła.
- Nie ma za co. - Say zaczęła odchodzić w kierunku swojej jaskini, ale dogoniłem ją. - Odprowadzę Cię.
- Nie musisz. Zostań z Sam'em.
- Nie muszę, ale chcę. - uśmiechnąłem się.
Odprowadziłem Sayi pod jaskinię. Tam, gdy się żegnaliśmy zaszło coś co mogło popsuć całą naszą przyjaźń.
Pożegnałem Say i wtedy znów nasze spojrzenia się spotkały. Pyszczki znów były blisko siebie, a wtedy... Ktoś mnie dość mocno popchnął tak, że pocałowałem waderę. Gdy wszystko ogarnąłem odskoczyłem od niej i rozejrzałem się. Zobaczyłem za drzewem Sam'a. Miałem ochotę go udusić. Spojrzałem na wilczycę. Na jej twarzy malowało się zdziwienie, smutek, zaskoczenie... coś w tym stylu. Bez słowa wbiegła do jaskinia.
- Nie ma za co. - usłyszałem chichot brata.
- Że co? - zapytałem ledwo co powstrzymując się od walnięcia go.
- Nie ma za co. Wiem, że na nią lecisz.
- To moja przyjaciółka... Won do jaskini. - warknąłem.
- Co?
- Won do jaskini! - powtórzyłem i szepnąłem do wnętrza jaskini. - Say? Przepraszam. To Sam. On czasami ma takie choler*nie głupie odpały. Wybacz... - po tych słowach wadera nie odpowiadała. Zapadła grobowa cisza, którą musiałem przerwać. - Say? Odpowiesz?

<Sayenno wybacz x.x>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz