poniedziałek, 22 lipca 2013

Od Dean'a - CD historii Sayenny

Nie wiem co dzisiaj ugryzło Say. Gdy przyszedłem do niej do jaskini leżała zamyślona z głową na łapach, żeby nie powiedzieć smutna. Chciałem się czegoś dowiedzieć, co jest nie tak, ale z drugiej strony nie chciałem zasmucać jej jeszcze bardziej. A gdy zjawił się ten obcy basior i powiedział "Hej" to Say już całkiem się zasmuciła. Odeszła ode mnie i usiadła w kącie. Przez chwilę patrzałem, czy ktoś nie zmierza w kierunku jaskini alf. Gdy już byłem pewien, że nikt podszedłem do wadery.
- Sayi? Co Ci? - zapytałem troskliwie.
- Nie nic. - odparła unikając mojego spojrzenia.
- Przecież widzę, że tak. - powiedziałem ocierając łzę, która spływała po jej policzku.
- Naprawdę nic. Tylkooo... mocno boli mnie brzuch. - szepnęła.
- Chyba jeszcze nie ma medyków, ale ja coś się na tym znam. Przynieść Ci coś?
- Gdybyś mógł. - powiedziała.
Niezbyt wierzyłem w tą bajeczkę o brzuchu o znam Say, więc nie zacząłem szukać lekarstwa lecz po prostu jakiś smakołyków by poprawić jej humor.

Gdy byłem już w lesie z miską zacząłem zrywać jagody i maliny. Dziwnie się z tym czułem, bo zbieranie owoców to... Takie chyba bardziej dla wader, ale trudno. To uczyniło mnie bardziej uroczym i troskliwym ;3 Podczas, gdy ja zbierałem jagody i maliny poprosiłem sama by skombinował jakiś koszyk. Chciałem urządzić piknik dla Say. Gdy miska z jagodami i malinami była pełna włożyłem ją do torby, którą miałem przewieszoną na boku i wyjąłem drugą - pustą. Zacząłem zbierać ostrężyny, a po przemieszczeniu się w inne miejsce wiśnie i po kilka śliwek oraz brzoskwiń. Owoce zaniosłem nad wodospad (na szczyt), ponieważ stamtąd było pięknie widać wodospad i... zachód słońca ;3 Nikt nie powiedział, że nie może być romantycznie xd Szczerze? To Say mi się podobała, nawet bardzo. Zwłaszcza za nieuległy charakter, ale jej uroda też jest bez porównania. Wracając do pikniku. Rozłożyłem tam koc poukładałem miseczki, owoce oraz włożyłem do a'la koszyka lód i wino(mniejsza skąd to wziąłem). Potem poszedłem jeszcze upolować 2 zające i gdy je przyrządziłem (w sosie cytrynowo-miętowym z jagodami) pobiegłem po waderę.

Przed jej jaskinią Sayenny zauważyłem jak wychodziła z niej Casey. Podbiegłem do niej.
- Co u niej? - zapytałem patrząc wgłąb jaskini.
- Za nic jej stamtąd nie wyciągniesz. - powiedziała. - Chciałam z nią pochodzić po terenach i wg, ale ma dzisiaj totalnego doła.
- Nie takie rzeczy się robiło. - odparłem, pożegnałem waderę i zapukałem do wejścia.
- Proszę. - usłyszałem stłumiony głos Sayi. Wszedłem do środka i podałem jej łapę. - Co?
- Choć ze mną.
- Nie, Dean. Dzisiaj nie. - powiedziała. - Strasznie boli mnie...
- Przestań. Potrafię rozpoznać, gdy symulujesz. - zaśmiałem się... szczerze.
- Po prostu nie chcę wychodzić. - powiedziała przysuwając się jeszcze bliżej ściany.
- Obiecuję, że poprawi C to humor.
- Nie chce mi się nigdzie iść. - odparła z minimalnym uśmiechem.
- Skoro nie... - przewróciłem oczami i wziąłem waderę jak "worek kartofli".
- Co do...? - tylko tyle powiedziała, bo ruszyłem w marsz nad wodospad.

Na miejsce specjalnie szedłem tak, by Say nie widziała co jest z przodu. Chciałem jej zrobić niespodziankę. Gdy było już widać koc nabrałem tępa i... potknąłem się ._. Wadera wypadła mi z łap, ja rąbnąłem o glebę. Leżałem brzuchem ku ziemi, a wadera leżała na mnie tak, że stykaliśmy się plecami. Po chwili ciszy wybuchliśmy śmiechem.
- Wygodnie? - spytałem.
- O... Już wstaję. - odparła i wstała. Ja również. Wtedy zaprowadziłem ją do koca i zapytałem.
- Było warto zostać porwaną?

< Say, było warto? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz