Tam ułożyłem ją na połówce mchu, a drugą połową ją przykryłem.
- Poczekaj tu - powiedziałem wychodząc po jedną z uzdrowicielek.
- Zostań.. Nie chcę znów zostać sama...
- Wyjdę tylko po uzdrowicielkę. - odparłem schylając łeb.
- Dean, proszę... Nie potrzebuję uzdrowicielki. Chcę żebyś tutaj został. - oznajmiła podciągając "koc" pod nos.
- Ech... No dobrze. Ale jeżeli twój stan się pogorszy w trybie natychmiastowym pobiegnę po Lee.
- Zgoda. - tak więc żeby nie denerwować Say zostałem z nią.
Usiadłem obok niej podpierając się plecami o ścianę oraz trzymając ją za łapę. Raz na jakiś czas czułem, że drżała, ale ona mówiła, że to nic takiego. W końcu jej drgawki się nasiliły.
- Say idę. - powiedziałem wstając.
- Dean... To nic. - wydusiła ledwo wadera, wtedy obok jaskini przeszedł Jasper.
- Jasper chodź tu! - krzyknąłem.
- Co jest? - zapytał stojąc już obok.
- Pilnuj jej ja lecę po Lee*. - szepnąłem i pobiegłem po uzdrowicielkę.
Gdy Lea weszła do jaskini Sayenny wiedziałem, że z alfą nie jest dobrze. Wzrok medyczki nie mówił zbyt wiele, za to ona sama powiedziała tylko:
- Wyjdźcie. - razem z basiorem wyszliśmy i posłusznie czekaliśmy na diagnozę.
~kilka godzin później~
Lea w końcu nas zawołała. Podczas tego, gdy badała Sayenne słyszałem jej ciche krzyki (że krzyki Say). Jasper pierwszy wszedł do środka, ja przerażony jak nigdy niepewnie za nim.
- Co z nią? - zapytałem.
<Say, Jasper, Lea?>
*Nie widziałem jak odmienić imię Lea więc przepraszam jeżeli błędnie to napisałem ;d
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz