wtorek, 23 lipca 2013

Od Samuel'a - CD historii Sayenny

Gdy Sayenna stawiała opór z zgodzeniem się, by pójść na polowanie trochę się zasmuciłem, bo bardzo mi zależało by poszła. Aż musiałem użyć "słitaśnej" minki żeby ją zaciągnąć.
- Jasper nie obrazisz się? - zapytała wadera.
- No wiesz... - mruknął.
- Możesz iść z nami. - odezwał się Dean dosyć przyjaźnie. Sayenna skierowała pełen zdziwienia wzrok na niego.
- Dobra. - powiedział i wybiegł z wody. Już się miał otrzepać, gdy mój brat mu przerwał i wysuszył go szybko powietrzem. - Dz-dzięki. - dodał niepewny.
Cała nasza trójka (ja, Jasper i Sayenna) spojrzeliśmy na siebie ze zdziwieniem, czemu Dean jakiś taki dziwnie miły. Staliśmy w miejscu i patrzyliśmy na odchodzącego w las, mojego starszego brata.
- Czemu nie idziecie? - zapytał. Jego słowa jakby wyrwały nas z transu, bo natychmiast ruszyliśmy na polowanie.

W lesie było mnóstwo zwierzyny. Początkowo polowałem z Dean'em (podzieliliśmy się na dwuosobowe grupy), ale nic nie upolowaliśmy. Potem z Say. Przyłożyłem nos centralnie do ziemi i zacząłem szukać czegoś do żarcia.
- Hahaha... - zaczęła się śmiać wadera.
- Co? - zapytałem z pyszczkiem obklejonym piaskiem.
- Zabawnie wyglądasz, gdy to robisz, ale nie przeszkadzaj sobie. - odparła, a ja z uśmiechem zacząłem szukać dalej. Jednak nie potrafiłem się skupić przez myśl jak radzi sobie Dean z Jasper'em. NIe przypuszczałbym, że w ogóle zabierze go na polowanie! On coś kombinował, tylko co...
- Sam zajączek! - krzyknęła Say pokazując dal. Ujrzałem w norze przy ziemi wystającą główkę małego zająca.
Natychmiast rzuciłem się w pościg za nim. Na szczęście nie był zbyt szybki. Gdy chciałem go ukatrupić na oczach wadery (popis musi być ;3) ona "wyrwała" mi go z łap.
- Ej! To moje! - krzyknąłem oburzony.
- Nie pozwolę Ci go zabić. Jest taki mały. - powiedziała głaszcząc go po głowie. Zaraz potem go puściła.
- Miałem na niego ochotę...
- Przestań. W przyszłości założy piękną, szczęśliwą rodzinę. Znajdzie partnera lub partnerkę, będą razem miały dużo szczeniaków...
- Zająców. - przerwałem jej.
- Co?
- Zające nie mają szczeniaków tylko małe zajączki. - dodałem z uśmiechem.
- A.. no tak... - wadera lekko się zakłopotała. - Potem te zajączki dorosną i będzie więcej jedzenia.
- Ech... Te baby. - mruknąłem pod nosem i wtedy usłyszałem szelest w krzakach.
Wyskoczył z nich Dean i Jasper z zdobyczą na grzbietach i uśmiechem na pysku. Moje zdziwienie było równe zdziwieniu Sayenn.
- Co Wam tak wesoło? - zapytałem.
- Jesteś za młody by wiedzieć. - powiedział Jasper. - To my teraz razem polujemy?
- Tak! - szczeknąłem strosząc z radości grzbiet.
- To my razem. - powiedziała Say zwracając się do Dean'a.
- Yhym. - odparł z tym samym entuzjazmem i razem zniknęli w krzakach.
- Na co masz ochotę? - zapytał Jasper.
- Hm... Na orła.
- Masz wymagania, ale okey. Chodź na drzewo.

Gdy byliśmy na drzewie zaczęliśmy z niego wyszukiwać czegoś na niebie. Po ok 20 minutach zauważyłem, orła o rozpiętości skrzydeł ok 1,5 m, który wyglądał tak Klik
Po cichu zaczęliśmy się do niego skradać.
- Plan jest taki. - zaczął basior. - Ja wyrzucę Cię w kierunku ptaka, ty przeorasz mu skrzydła lub coś innego, a gdy zaczniecie spadać przechwycę was dzięki żywiołowi powietrza, okey?
- Okey. - po chwili zrobiliśmy wszystko według planu.
Gdy spadłem na ziemię z krzaków wyszedł Dean i Sayenna.
- Jak wam minęło polowanie? - zapytali chórem.
- Fajnie, a wam?

<Sayenna, a może Jasper?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz